- uczyłem się w renomowanej
szkole tańca, ale nie mówmy teraz o mnie - złapał moją dłoń i spojrzał mi
głęboko w oczy- Claro spodobałaś mi się i muszę ci to powiedzieć. Nie chcę
rozmawiać o tańcu, szkole i innych rzeczach, które i tak nas nie interesują, ale
chcę poznać ciebie...- zbliżył swoją twarz bliżej mnie, tak że czułam ciepło
jego oddechu na mojej szyi- ... głębiej.
Zaniemówiłam, zdrętwiałam i zszokował mnie. Byłam w kropce, a w słuchawce nadal panowała głucha cisza...
Zaniemówiłam, zdrętwiałam i zszokował mnie. Byłam w kropce, a w słuchawce nadal panowała głucha cisza...

-Claro..-głos Jamesa wybudził
mnie z rozmyśleń
„Cholera Justin, gdzie
jesteś?!” -krzyczałam w środku, modląc się o to bym chociaż usłyszała jego głos
w słuchawce.
Wiedziałam jednak, że moim
celem jest znalezienie skradzionego towaru i na tym musiałam się skupić.
- O czym myślisz?- mruknęłam
uśmiechając się zadziornie.
- Chodź pokażę ci – złapał
moją dłoń i zaczęliśmy iść w stronę wind.
Mijaliśmy tłumy osób, które
były zbyt zajęte rozmową i piciem wina niż nami. Wyszliśmy z balowej Sali, a
James kierował mnie wzdłuż korytarza, gdzie na końcu znajdowały się windy.
Ciągle trzymał moją dłoń, jakby nie chciał żebym uciekła. Ani przez moment nie
przestałam oglądać się za Justinem. Moje serce biło szybko i można powiedzieć,
że czułam każde jego uderzenie w mojej piersi. Niepewnym lecz szybkim krokiem
weszłam do jednej z wind nadal trzymana przez Jamesa. Jego dłoń była ciepła w
przeciwieństwie do mojej. Ruchem palca nacisnął guzik piętra, a drzwi zamknęły
się.
-Gdzie mnie prowadzisz? -spytałam
po pewnej chwili gdy już jechaliśmy do góry.
-Powiedzmy, że mam dla ciebie
niespodziankę- kącik jego ust uniósł się, ale nie spojrzał na mnie. Jego wzrok
utkwił na elektrycznej tablicy pokazującej na którym piętrze jesteś.
Piętro 10. Winda się
zatrzymała, a James mocniej ścisnął moją dłoń, lecz ani razu nie spojrzał na
mnie. Drzwi się otworzyły, a on ruszył pewnym krokiem przed siebie ciągnąc mnie
za sobą. Nie przypominał tego Jamesa, który przywitał się ze mną jakbym była
księżniczką, a on księciem. Teraz był bardziej bezpośredni i obcy. Jakby nie
chciał spojrzeć mi w oczy, jakby w ogóle nie było w nim tego blasku, którego
widziałam w Sali balowej.
Szliśmy długim korytarzem. Na
każdej ścianie wisiały stare obrazy z lat 50., a farba na ścianie nie wyglądała
na nową. W słuchawce nadal panowała cisza. Bałam się o każdy mój następny krok.
„Co robić? Co robić?”- pytałam
się sama siebie. Teraz moja wewnętrzna „ja” siedziała cicho, kiedy jej
najbardziej potrzebowałam. Jej i jej pozornie głupich rad.
Drewniane, ciężkie drzwi z
numerkiem 124 zostały pchnięte przez zielonookiego. Wnętrze pomieszczenia
niczym nie odróżniały się od innych hotelarskich pokoi z tych wszystkich
filmów. Ściany były koloru przyćmionej czerni, na środku stało duże, małżeńskie
łóżko z śnieżnobiałą kapą, a naprzeciwko znajdował się telewizor. Jedyne co
bardzo mi się podobało to, że z wielkich okien zajmujących całą ścianę, można
było zobaczyć to wielkie miasto.
Podeszłam bliżej i zajrzałam
zza zasłonę oglądając widok innych wysokich budynków. Światło bijące z
ulicznych neonów oświetlało dzielnice.
- Los Angeles nigdy nie śpi- szepnął
cicho łapiąc mnie w pasie swoimi ciepłymi dłońmi- i my też dzisiaj nie będziemy…
Piękny widok już przestał się
dla mnie liczyć. Teraz wszystko wydawało się chore i straszne. Poczułam jak w
moim przełyku tworzy się gula, która utrudniała mi oddech. Ścisnęłam dłoń w
pięść, jakbym w niej chciała schować cały swój lęk i złość. Złość na Justina,
że siedział cicho, właśnie wtedy kiedy chciałam żeby dużo gadał.
- Daj mi chwilę. Gdzie
łazienka?- odsunęłam się, gdy jego usta zaczęły muskać moją szyję. Wzdrygnęłam
się.
Zaśmiał się, a ja śpiesznym
krokiem ruszyłam w stronę drzwi łazienkowych.
Zatrzasnęłam je i
przekręciłam kluczyk.
-Czekam na ciebie!- usłyszałam
głos chłopaka zza drewnianej powłoki.
Jak najszybciej chciałam się
skontaktować z Justinem. Teraz nie liczyło się dla mnie nic, żadne narkotyki,
żaden James i jego słodki uśmiech. Chciałam po prostu stamtąd uciec. Najlepiej
do domu, mojego domu, gdzie miałam swoją pracę, moją Sarę i kochane łóżko, w
którym czytałam moje ukochane kryminały. Teraz mogłabym napisać jeden z nich. Mogłabym
go umieścić w kategorii „Na faktach, z nieznanym zakończeniem”.
-Justin, cholera jasna!
Odezwij się! Czemu mnie zostawiłeś?! Co mam robić?!
Szeptałam wręcz próbując
krzyczeć. Gdyby nie to, że James był w pokoju obok, na pewno bym się wydarła.
Żadnej odpowiedzi… kompletna cisza.
Czy on mnie w ogóle słyszał?
Spojrzałam w lustro wiszące
nad umywalką. Byłam blada, blada jak ściana. Pasemka włosów zdążyły już uciec z
ideału mojej fryzury, czerwona szminka straciła swój odcień.
-Destiny, kim ty jesteś?- rozpoczęłam
rozmowę sama ze sobą. Mój wzrok nie opuszczał odbicia lustra. – W coś ty się wpakowała?-
zrobiło mi się głupio samej przed sobą.
Stałam w łazience, bez
kontaktu Justina, niewiedząc, co czynić dalej, za drzwiami stał chłopak liczący
na gorącą noc, a ja rozmawiałam sama ze sobą, do tego użalając się nad sobą.
- Claro, jestem gotowy, a
ty?- doszedł do mnie głos Jamesa.
Czy byłam gotowa? Absolutnie
nie.
___________________________________________
I jak wam się podoba? Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy ;)
Postanowiłam, że rozdziały będę dodawać mniej więcej 3 razy w tygodniu.
Bardzo bym chciała poznać waszą opinię. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz