„Ja i Justin jesteśmy przyjaciółmi”- ta myśl ciągle
krążyła w mojej głowie.
Jakoś nie mogło do mnie dotrzeć, że ja i Justin
moglibyśmy się przyjaźnić.
Próbowałam sobie jakoś to wyobrazić.
„Taa… przyjaciele z wesołego podwórka”.
- Ubieraj się! Zaraz zaczynamy!- usłyszałam głos
chłopaka, dochodzący z ogrodu przed domem.
- Co zaczynamy?!
- Trening!
„Trening?! Ja i trening?! Ugh…”
- To się nie skończy dobrze- powiedziałam sama do siebie.

Zebrałam się leniwie z łóżka, sama zniechęcając się do
tego. Odłożyłam ostatni kawałek napoczętego tosta, który zdążył już wystygnąć.
Powolnym i pełnym „entuzjazmu” krokiem ruszyłam do szafy. Dwie półki były moje
i tylko moje.
Sięgnęłam po jakąś szarą bluzkę i dresy. Wyglądałam jak
jakaś pokraka. Odetchnęłam ze zmęczeniem na samą myśl o porannym treningu.
Udałam się do łazienki,
aby nieco ogarnąć moje poustawiane w każdym kierunku świata włosy. Stanęłam
przed lusterkiem. Znów widziałam w nim tą samą osobę, ale jednak trochę inną.
Jej twarz nieco się zmieniła – stała się bardziej wyraźna. Na ramieniu widniała
blizna. Wydarzenia z tego okropnego wieczoru wróciły, a twarz Raymunda minęła
mi przez oczami. Kąciki ust lekko opadły, a oczy były duże i zaszklone.
Otrząsnęłam się i uśmiech znów zawitał na mej twarzy. Jakbym nie znała osoby,
która była w lustrze, pomyślałabym, że pochodzi ze szczęśliwej rodziny, a
blizna na jej ramieniu spowodowana jest nieuwagą podczas zabawy z rodzeństwem.
Ten świat całkowicie różnił się od szarej rzeczywistości. Jedyną bliską mi
osobą stał się Justin. To on był moim pocieszycielem i przyjacielem. Teraz
mogłam powiedzieć mu wszystko i wiedziałam, że nikomu nie zdradzi moich
tajemnic. Liczyłam się jednak z tym, że niektóre sekrety muszę zachować dla
siebie i TYLKO WYŁĄCZNIE DLA SIEBIE.
- A więc jaki trening chcesz zacząć?- spytałam
zawieszając dłonie na biodrach. Byłam ciekawa, co wymyślił.
- Wszystko, co teraz ci pokażę, zostaje tylko między
nami- jego ton był poważny i surowy. Ani trochę nie przypominał tego z rana,
kiedy wparował do sypialni ze śniadaniem.- Tego wszystkiego nauczył mnie
Worston, Raymund i życie- złączył swoje dłonie w uścisku wyginając je tak, że w
moich uszach rozbrzmiało strzykanie kości.
Justin krążył po zielonym trawniku, bawiąc się palcami.
Na błękitnym niebie widniało słońce i kilka chmur, które swoim wyglądem
przypominały zniekształcone zwierzęta. Kwiaty posadzone w nieładzie wyglądały,
jakby nie były podlewany już dłuższy czas. Jakby jedynym dostępem wody był
życiodajny deszcz. Mimo tego nadal było widać ich jasną barwę przybliżoną do
koloru żółtego.
- Twoje zadania wymagają znajomości tych umiejętności, w
razie wypadku, gdyby coś poszło nie tak- nagle zatrzymał się i spojrzał na
mnie, kiedy oglądałam różnokształtne chmury- ty mnie w ogóle słuchasz?!- spytał
oburzony.
________________________________________________________________
I jak podoba Wam się? Ciekawi jak pójdzie trening biednej Destiny z Justinem?
Nie mg się doczekać następnego ! <33
OdpowiedzUsuńDawaj następny <3
OdpowiedzUsuńCudowny ! <3
OdpowiedzUsuńJesteś genialny ! :*
OdpowiedzUsuńNatępny *.*
OdpowiedzUsuńZajebisty :D