Music

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 20. "Wpadka"

Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie opuszczając posesję chłopaka.
„Ale gdzie ja mam teraz iść? Destiny! Klub „Ibiza”! Justin tam pojechał”- moja podświadomość wyrywała się wręcz, kiedy oglądałam się za jakimś samochodem. Czerwone Audi zatrzymało się przed moją osobą, kiedy machałam ręką za próbą zatrzymania auta. Z przodu siedział jakiś młody chłopak. Miał może dwadzieścia dwa lata i brązowe włosy, które ułożone były na żelu. Jego oczy świeciły. Koło niego na miejscu pasażera siedział wyskoki blondyn.
- Cześć, mała. Podwieźć cię?- powiedział kierowca uśmiechając się od ucha do ucha. Wystawił swój łokieć poza samochód przez szybę.
„Dlaczego nie?”- pomyślałam wzruszając ramionami.
- Okej.
Otworzyłam tylnie drzwi i wsiadłam do pojazdu. Oczy pasażera natychmiast powędrowały na mnie. Uśmiechnął się pokazując szereg swoich białych zębów.
- To piękna, jak masz na imię?- odezwał się brunet zerkając na przednie, górne lusterko, z którego było widać mnie.
- Destiny – odpowiedziałam krótko zakładając za ucho kosmyk ciemnych włosów.
- To, Destiny, gdzie cię podwieźć?- zapytał grzecznie niebieskooki blondyn.
- Klub „Ibiza”.
- Widzę, że idziemy na całość- zaśmiał się kierowca.- A po co taka ładna dziewczyna miałaby iść do tak niebezpiecznego klubu o tej porze?
„Niebezpiecznego? Dlaczego powiedział niebezpiecznego?!”- przestraszyłam się, ale nie mogłam sobie odpuścić. Zbyt mnie korciła tajemnica, jaką skrywał zabójca, zabójca, u którego mieszkałam.
- Muszę coś załatwić. To jak podwieziecie mnie?
Musiałam się dowiedzieć, po co Justin pojechał do tego klubu i z kim miał się spotkać. Brunet kiwnął głową i włączył silnik. Auto ruszyło.  Nałożyłam nogę na nogę próbując nie zwracać uwagi na wręcz rozbierający mnie wzrok blondyna. Co chwila przegryzał swoją dolną wargę.
- Ile masz lat?- zapytał patrząc mi prosto w oczy.
- Dziewiętnaście. A wy?
- Dwadzieścia jeden- odezwał się brunet spoglądając w górne lusterko. – Uciekasz z domu?
- Nie. Chociaż można to tak nazwać- mówiłam z pewnym zastanowieniem.
- I uciekasz do klubu? – zdziwił się marszcząc czoło.
Kiwnęłam głową, a mój wzrok powędrował na szybę obok mnie. Było z niej widać widok różnokolorowych, świecących neonów nad budynkami, które na pewno nie były zwykłym sklepem spożywczym.
Po dziesięciu minutach wyczekiwania upragnionego miejsca, chciałam już wyjść, kiedy podjechaliśmy pod klub. Ujrzałam przed nim ciągnącą się aż do końca ulicy kolejkę. Nad budynkiem stał wielki różowy neon „Club Ibiza”. Wpatrywałam się w niego z podziwem, gdyż rzucał się w oczy.
- Dzięki, chłopaki- rzuciłam machając im sprzed samochodu.
- Spoko, Dest- odparł blondyn i puścił mi oczko.  
Zaśmiałam się pod nosem. Czerwone Audi odjechało w stronę innych klubów. Stałam jak słup wpatrując się w ogromną kolejkę. Przed wejściem do środka stał potężny mężczyzna. Zapewne był bramkarzem. W dłoni trzymał podkładkę, a na niej listę VIP. Podeszłam niepewnym krokiem do mięśniaka.
- Przepraszam …- chrząknęłam z nutką niepokoju w głosie.
On odwrócił się i zmierzył mnie drwiąco wzrokiem.
- Powiedziałam PRZEPRASZAM- wręcz krzyknęłam ze złością po tym jak,  potraktował mnie jak jakąś gówniarę.
- Idź sobie. Dzieci nie wpuszczamy- machnął ręką w moją stronę.
Wiedziałam, że nic tu nie zdziałam.
„Ci mężczyźni…”- westchnęłam w myślach oglądając się za jakimś innym wejściem. Musiałam znaleźć się w środku mimo wszystko. Przypomniało mi się, że zawsze w takich klubach jest drugie wejście. Zazwyczaj znajdowało się w ciemnej uliczce za śmietnikami. Cofnęłam się kilka kroków mijając kolejkę. Skręciłam za rogiem i zobaczyłam ciemną uliczkę. Nie było w niej nawet cienia światła, no może lekka poświata latarni ulicznej. Oglądnęłam się dookoła siebie patrząc czy ktoś za mną nie idzie i weszłam w uliczkę. Moje serce waliło jak opętane, gdy mijałam porozwalane śmietniki. Pod ścianą leżały kartony, a na ceglanych ścianach piętrzyły się obskurne graffiti. Podłoże było ulane betonem. Oglądałam się uważnie, aby zauważyć jakieś wypuklenie, które miało okazać się drzwiami. Światło latarni zniknęło za mną. Czułam się jak mała zagubiona dziewczynka, kiedy wykonywałam każdy krok do przodu. To było szaleństwo. Chłodne już powietrze tuliło moją skórę, tym samym wywołując u mnie dreszcze. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy ujrzałam wypukłą metalową powłokę na ścianie. Zobaczyłam jak ktoś od środka szarpie za nią. Puls mi przyśpieszył. Musiałam się gdzieś się schować. Kucnęłam mając nadzieję, że nie zauważy mnie tajemnicza osoba. Ciemność się na chwilę schowała, gdy potężny mężczyzna otworzył drzwi wychodząc na przerwę. Z wnętrza budynku słychać było bardzo głośną muzykę. Zapalił papierosa, a szary dym uniósł się do góry rozmywając się po chwili. Osoba oddychała głęboko, jakby próbowała opanować swoją złość. Modliłam się tylko o to, aby nie zauważył mnie, jak klęczę pod ścianą.
Serce biło mi jakby chciało wyskoczyć z piersi. Próbowałam opanować tempo wydechów i wdechów. Słabo mi to szło. Mężczyzna chrząknął, kiedy zakrztusił się dymem.
- Co za gówno- warknął rzucając palącą się szlugę na podłoże.
Wylądowała blisko mnie. Widać było lekko rozżarzoną, pomarańczową główkę, która wyróżniała się wśród ciemnej i zimnej ziemi. Moje oczy wpatrywały się w mały, jasny punkcik. Ciało trzęsło się z chłodna.
„I na co mi przyszło. Teraz w moim domu leżałabym sobie w ciepłym łóżeczku i czytała kolejny kryminał”- pomyślałam wzdychając głęboko.
Całkowicie zapomniałam, że napakowany mężczyzna nadal stoi przed drzwiami.
- Jest tu ktoś?- zapytał rozglądając się po uliczce. Kilkakrotnie przejeżdżał po mnie wzrokiem, jednak chyba nie zdawał sobie sprawy, że patrzy na mnie. Próbowałam zachować spokój. Moje oczy podążały za każdym jego ruchem. Siedząc poczułam jakieś puchate coś, które chodziło mi po dłoni. Pisnęłam zrywając się na równe nogi, kiedy to „coś” okazało się być szczurem. Mężczyzna popatrzył na mnie ze wściekłością.

„Ty idiotko”- pomyślałam przerażona.

1 komentarz:

  1. Super bardzo mi się podoba blog pisz go dalej i pamiętaj aby zawsze korzystać z pomocy przyjaciółek. XD

    OdpowiedzUsuń