Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie opuszczając
posesję chłopaka.
„Ale gdzie ja mam teraz iść? Destiny! Klub „Ibiza”!
Justin tam pojechał”- moja podświadomość wyrywała się wręcz, kiedy oglądałam
się za jakimś samochodem. Czerwone Audi zatrzymało się przed moją osobą, kiedy
machałam ręką za próbą zatrzymania auta. Z przodu siedział jakiś młody chłopak.
Miał może dwadzieścia dwa lata i brązowe włosy, które ułożone były na żelu.
Jego oczy świeciły. Koło niego na miejscu pasażera siedział wyskoki blondyn.
- Cześć, mała. Podwieźć cię?- powiedział kierowca
uśmiechając się od ucha do ucha. Wystawił swój łokieć poza samochód przez
szybę.
„Dlaczego nie?”- pomyślałam wzruszając ramionami.
- Okej.
Otworzyłam tylnie drzwi i wsiadłam do pojazdu. Oczy
pasażera natychmiast powędrowały na mnie. Uśmiechnął się pokazując szereg
swoich białych zębów.
- To piękna, jak masz na imię?- odezwał się brunet
zerkając na przednie, górne lusterko, z którego było widać mnie.
- Destiny – odpowiedziałam krótko zakładając za ucho kosmyk
ciemnych włosów.
- To, Destiny, gdzie cię podwieźć?- zapytał grzecznie
niebieskooki blondyn.
- Klub „Ibiza”.
- Widzę, że idziemy na całość- zaśmiał się kierowca.- A
po co taka ładna dziewczyna miałaby iść do tak niebezpiecznego klubu o tej
porze?
„Niebezpiecznego? Dlaczego powiedział niebezpiecznego?!”-
przestraszyłam się, ale nie mogłam sobie odpuścić. Zbyt mnie korciła tajemnica,
jaką skrywał zabójca, zabójca, u którego mieszkałam.
- Muszę coś załatwić. To jak podwieziecie mnie?
Musiałam się dowiedzieć, po co Justin pojechał do tego
klubu i z kim miał się spotkać. Brunet kiwnął głową i włączył silnik. Auto
ruszyło. Nałożyłam nogę na nogę próbując
nie zwracać uwagi na wręcz rozbierający mnie wzrok blondyna. Co chwila
przegryzał swoją dolną wargę.
- Ile masz lat?- zapytał patrząc mi prosto w oczy.
- Dziewiętnaście. A wy?
- Dwadzieścia jeden- odezwał się brunet spoglądając w
górne lusterko. – Uciekasz z domu?
- Nie. Chociaż można to tak nazwać- mówiłam z pewnym
zastanowieniem.
- I uciekasz do klubu? – zdziwił się marszcząc czoło.
Kiwnęłam głową, a mój wzrok powędrował na szybę obok
mnie. Było z niej widać widok różnokolorowych, świecących neonów nad budynkami,
które na pewno nie były zwykłym sklepem spożywczym.
Po dziesięciu minutach wyczekiwania upragnionego miejsca,
chciałam już wyjść, kiedy podjechaliśmy pod klub. Ujrzałam przed nim ciągnącą
się aż do końca ulicy kolejkę. Nad budynkiem stał wielki różowy neon „Club
Ibiza”. Wpatrywałam się w niego z podziwem, gdyż rzucał się w oczy.
- Dzięki, chłopaki- rzuciłam machając im sprzed samochodu.
- Spoko, Dest- odparł blondyn i puścił mi oczko.
Zaśmiałam się pod nosem. Czerwone Audi odjechało w stronę
innych klubów. Stałam jak słup wpatrując się w ogromną kolejkę. Przed wejściem
do środka stał potężny mężczyzna. Zapewne był bramkarzem. W dłoni trzymał
podkładkę, a na niej listę VIP. Podeszłam niepewnym krokiem do mięśniaka.
- Przepraszam …- chrząknęłam z nutką niepokoju w głosie.
On odwrócił się i zmierzył mnie drwiąco wzrokiem.
- Powiedziałam PRZEPRASZAM- wręcz krzyknęłam ze złością
po tym jak, potraktował mnie jak jakąś
gówniarę.
- Idź sobie. Dzieci nie wpuszczamy- machnął ręką w moją
stronę.
Wiedziałam, że nic tu nie zdziałam.
Wiedziałam, że nic tu nie zdziałam.
„Ci mężczyźni…”- westchnęłam w myślach oglądając się za
jakimś innym wejściem. Musiałam znaleźć się w środku mimo wszystko.
Przypomniało mi się, że zawsze w takich klubach jest drugie wejście. Zazwyczaj
znajdowało się w ciemnej uliczce za śmietnikami. Cofnęłam się kilka kroków mijając
kolejkę. Skręciłam za rogiem i zobaczyłam ciemną uliczkę. Nie było w niej nawet
cienia światła, no może lekka poświata latarni ulicznej. Oglądnęłam się dookoła
siebie patrząc czy ktoś za mną nie idzie i weszłam w uliczkę. Moje serce waliło
jak opętane, gdy mijałam porozwalane śmietniki. Pod ścianą leżały kartony, a na
ceglanych ścianach piętrzyły się obskurne graffiti. Podłoże było ulane betonem.
Oglądałam się uważnie, aby zauważyć jakieś wypuklenie, które miało okazać się
drzwiami. Światło latarni zniknęło za mną. Czułam się jak mała zagubiona
dziewczynka, kiedy wykonywałam każdy krok do przodu. To było szaleństwo. Chłodne
już powietrze tuliło moją skórę, tym samym wywołując u mnie dreszcze. Uśmiechnęłam
się pod nosem, gdy ujrzałam wypukłą metalową powłokę na ścianie. Zobaczyłam jak
ktoś od środka szarpie za nią. Puls mi przyśpieszył. Musiałam się gdzieś się schować.
Kucnęłam mając nadzieję, że nie zauważy mnie tajemnicza osoba. Ciemność się na
chwilę schowała, gdy potężny mężczyzna otworzył drzwi wychodząc na przerwę. Z
wnętrza budynku słychać było bardzo głośną muzykę. Zapalił papierosa, a szary
dym uniósł się do góry rozmywając się po chwili. Osoba oddychała głęboko, jakby
próbowała opanować swoją złość. Modliłam się tylko o to, aby nie zauważył mnie,
jak klęczę pod ścianą.
Serce biło mi jakby chciało wyskoczyć z piersi.
Próbowałam opanować tempo wydechów i wdechów. Słabo mi to szło. Mężczyzna
chrząknął, kiedy zakrztusił się dymem.
- Co za gówno- warknął rzucając palącą się szlugę na podłoże.
Wylądowała blisko mnie. Widać było lekko rozżarzoną,
pomarańczową główkę, która wyróżniała się wśród ciemnej i zimnej ziemi. Moje
oczy wpatrywały się w mały, jasny punkcik. Ciało trzęsło się z chłodna.
„I na co mi przyszło. Teraz w moim domu leżałabym sobie w
ciepłym łóżeczku i czytała kolejny kryminał”- pomyślałam wzdychając głęboko.
Całkowicie zapomniałam, że napakowany mężczyzna nadal
stoi przed drzwiami.
- Jest tu ktoś?- zapytał rozglądając się po uliczce. Kilkakrotnie
przejeżdżał po mnie wzrokiem, jednak chyba nie zdawał sobie sprawy, że patrzy
na mnie. Próbowałam zachować spokój. Moje oczy podążały za każdym jego ruchem.
Siedząc poczułam jakieś puchate coś, które chodziło mi po dłoni. Pisnęłam
zrywając się na równe nogi, kiedy to „coś” okazało się być szczurem. Mężczyzna popatrzył
na mnie ze wściekłością.
„Ty idiotko”- pomyślałam przerażona.
Super bardzo mi się podoba blog pisz go dalej i pamiętaj aby zawsze korzystać z pomocy przyjaciółek. XD
OdpowiedzUsuń