- Proszę- podałam
torebkę z lodem leżącemu na kanapie Justinowi.
„Biedaczek,
co ty mu zrobiłaś? Masz chłopaka jeden dzień i już coś się dzieje. Czekaj!
Czekaj! Ty masz chłopaka! I to jeszcze takiego!”- krzyczała moja wewnętrzna
„ja”.
Ciągle
wiadomość, że Justin stał się moim chłopakiem z trudem przechodziła mi przez
mózgownicę. Jakbym nie chciała albo nie mogła w to uwierzyć.
- Dzięki.
- Wiesz, że
ja nie chciałam. Wyobraziłam sobie, że ty to jakiś stary typ, który chce mnie
zabić. Zrozum, musiałam to zrobić- broniłam się.
Brązowooki
zachichotał jak małe dziecko. W tamtej chwili czułam się jak jego opiekunka.
Jakbym zajmowała się zranionym chłopczykiem, który gdzieś zgubił mamę.
Usiadłam
koło chłopaka, który przyłożył sobie lód do bolącego miejsca. W duchu śmiałam się
z tego widoku. Wyglądało to przekomicznie, choć wiedziałam, że mu tak do
śmiechu nie jest.
- Dobrze ci
poszło. Oby tak dalej, ale nie na mnie- wspierał mnie mimo swego bólu.
- Okej,
obiecuję- przysunęłam się do niego bliżej lekko rozbawiona.
On chyba załapał,
o co mi chodzi i odłożył torebkę z zimną substancją obejmując mnie jedną ręką.
Jego dotyk dodawał mi otuchy i mimo tego, że kiedyś dałabym wszystko, aby tylko
mnie nie tknął, cieszyłam się, że go mam przy sobie.
- No chodź tu. Nie gniewam się- wtuliłam się w jego ramię jak
w poduszkę. Jego słowa znów sprawiły, że się uśmiechnęłam.
Światło lamp
ulicznych delikatnie przebijało się przez ciemne zasłony sypialni. Bijące
ciepło od klatki Justina sprawiało, że czułam się bezpiecznie i nie myślałam o
żadnych problemach oraz o zbliżającym się dniu, w którym mogłam zginąć. Moje
powieki same się uniosły, nie wiedząc czemu. Może chciałam się upewnić, że
Justin jest koło mnie i że nie obudzę się sama w swoim starym łóżku otumaniona
przez sen.
Śpiąc
przytulona plecami do lekko chrapiącego chłopaka, usłyszałam trzask dochodzący
jakby z salonu. Moje serce zaczęło mocniej bić, a puls przyśpieszył.
Przypomniałam sobie, jak to w moim starym domu, włamywaczem okazał się Justin. Wszystko
wróciło - rozbite lustro, stłuczony wazon, krzyk i nagła ucieczka. Zrzuciłam z
siebie wcześniej obejmującą mnie rękę Justina i uniosłam się na łokciach.
Wsłuchiwałam się w dźwięki dobiegające z pokoju obok. Może mi się zdawało, że
coś słyszałam? Nagle znów to usłyszałam, ale tym razem to brzmiało bardziej jak
„Ku*wa” powiedziane przez wkurzonego mężczyzna. W mojej głowie utworzył się
obraz wielkiego faceta z nożem, pistoletem, który chce nas zabić.
- Justin..-
lekko go szturchnęłam, lecz nie odpowiadał. Przewrócił się na drugi bok ,
zarzucając na siebie kołdrę.
- Justin-
powtórzyłam mocniej go szturchając. W końcu się obudził.
- Co się stało?-
spytał zaspanym głosem. Ciemność panująca w sypialni sprawiała, że bałam się
bardziej, wiedząc, że ktoś może chodzić po naszym domu.
- Ktoś chyba
jest w domu- szepnęłam drżąc. – Słyszałam jakiś huk.
-Pewnie ci
się zdawało- odpowiedziała spokojnie, jakby nic.
Zapanowała
cisza, a po chwili słychać było kroki. Wiedziałam, że nie zdawało mi się.
- Dobra, to
jest dziwne- przyznał. Odkrył kołdrę ze swojego ciała i wstał, ukazując tym
samym wyrzeźbioną klatę, do której jeszcze przed chwilą byłam przytulona.
Czułam jak
mój puls przyśpiesza, gdy chłopak stawiał powoli kroki w stronę szafy. Otworzył
ją i zaczął jedną ręką przeszukiwać dolną półkę z ubraniami. Idealnie ułożone
spodnie, zostały wymiętolone. Zastanawiałam się, po co on to robi. Czy szukał
jakiegoś stroju właśnie wtedy?!
- Jest-
wyszeptał sam do siebie. Moim oczom ukazał czarny jak smoła pistolet.
- Gdzie
jeszcze trzymasz broń?- spytałam z sarkazmem.
- Spójrz pod
swoją poduszkę- nie spojrzał na mnie, gdyż był zajęty oglądaniem przedmiotu.
Odwróciłam
się, sięgnęłam ręką pod poduszkę i wyczułam coś twardego. Ostrożnie wyciągnęłam
nieznaną mi rzecz i ujrzałam taki sam pistolet, który w dłoni trzymał Just.
- Mój Boże-
wyjąkałam z odrazą odrzucając przedmiot na swoje miejsce.
- Zostań
tutaj. Idę się rozglądnąć. Słyszysz?- spytał dobitnie, dając mi do zrozumienia,
że mam siedzieć na dupie, kiedy on będzie się błąkał po domu, w którym mógł być
nieproszony gość.
„O nie! Co
to, to nie!”
Nie
odpowiedziałam nic. Jedynie było słychać głośne bicie naszych serc. Chyba oboje
baliśmy się, tego co może czekać za drzwiami. Chociaż on zdawał się być
opanowany jak zwykle. Jego spojrzenie oczekiwało ode mnie odpowiedzi. Podszedł
do mnie pewnym krokiem i nachylił się nade mną, opierając się dłońmi o materac
łóżka.
-
Słyszałaś?- powtórzył całkiem poważnie.
- Słyszałam.
- Zostań tu-
złożył na mych ustach pocałunek lekki jak motyl. Nasze usta tylko się musnęły.
Odepchnął się rękoma o podłoże i odszedł, zostawiając mnie samą w pokoju.
Czułam, że
nie mogę tu siedzieć bezczynnie. Zawahałam się, ale chwyciłam do swoich dłoni
broń. Cała się trzęsłam na myśl, że znowu będę musiała jej użyć. Ciemny
przedmiot idealnie układał się w mojej dłoni, kiedy palcami wyszukiwałam
wypukłości na nim. Był trochę ciężki. Wstałam bez szmeru z łóżka i cichym
krokiem podeszłam do drzwi, lekko je uchylając prawą nogą. Zajrzałam jednym
okiem na pustą przestrzeń nazywaną korytarzem, który prowadził do pozostałych
pokoi. Egipska ciemność nie pozwalała na zobaczenie wielu rzeczy. Ścisnęłam
broń w dłoni i ruszyłam przed siebie, trzymając się ścian jak najbardziej
mogłam. Nauczyłam się tego z różnych filmów akcji.
„Czyli
telewizja czasami się opłaca...”
____________________________________________________________
Ciąg dalszy nastąpi za 2 dni.
Ciekawi, kto wpadł do domu?
Czytasz = komentujesz
^^
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że następny za 2 dni dopiero bo mega ciekawe jest, ale rozumiem że teraz nie masz czasu ;)
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem kto to :d
OdpowiedzUsuńCiekawe kto to, OMB! Boję się! A do nie to się mówi jak grochem o ścianę! Mówi się do niej: Siedź na dupie i się nie ruszaj, To Nie! Trzeba iść i się w coś wpakować. Na pewno się w coś wpakuje i Justin znów będzie ją musiał ratować! Bo do Dest to nic nie dociera, ona jest do mnie podobna, też nigdy nikogo nie słucham ;)
OdpowiedzUsuńNa serio w takim momencie przerwac to grzech !
OdpowiedzUsuń