Strach
wydawał się coraz bardziej większy z każdym krokiem przemierzonym przez
korytarz.
- Justin-
szepnęłam, szukając go.
Rozglądałam
się wokół. Raz do tyłu, za siebie, w prawo, lewo. Cisza. Doszłam do drzwi od
salonu. Były lekko uchylone.
- Destiny-
odpowiedział równie cicho znajomy głos. Justin. Moje imię wypowiadane przez
niego wywołało u mnie przyśpieszenie tętna. Czułam, że jest zły, że nie
posłuchałam się go i nie zostałam w pokoju.
- Mówiłem,
żebyś została w sypialni- nagle poczułam jego obecność tuż przy mnie. Ciepły
oddech odbijał się od moich barków, kiedy stanął za mną. – Nigdy się mnie nie
słuchasz- powiedział poważnie. Jego dłoń odgarnęła kosmyk moich włosów,
odsłaniając kawałek szyi.- Zawsze robisz wszystko po swojemu- teraz ton
brązowookiego był bardziej seksowny niż straszny.
Gęsia skórka
pojawiła się na moim ciele, a mnie przeszły ciarki od stóp do głowy. Mój oddech
przyśpieszył.
- Taka już
jestem- wyjąkałam urywanie, starając się uspokoić wydychanie powietrza.
- Nie wiem
czy uznawać to za wadę, czy za zaletę- szepnął muskając moją szyję swoimi
miękkimi ustami.
„Czy on
zwariował?! Ktoś może być w domu, kto będzie chciał nas zabić, a ten chce się
do mnie dobrać?! Nie ma mowy! Nie do póki mam rozum! A może go nie mam?”
- Przestań-
sprzeciwiłam się odpychając jego głowę.- Idź do przodu i mnie nie denerwuj-
kiwnęłam głową, wskazując mu dalszą część korytarzu prowadzącą do kuchni.- Ja
sprawdzę salon.
- Jaka
poważna- droczył się oplatając mnie dłońmi w talii.
- Oj, idź-
szepnęłam odrywając się od niego.
Czy on
zawsze w takich sytuacjach musiał się tak zachowywać? Tak nieodpowiedzialnie?!
„Boże, gadasz
jak jakaś stara, zakompleksiona baba”- odezwała się wewnętrzna „ja” tym razem
mnie ochrzaniając.
Justin
posłuchał się, lekko chichocząc pod nosem. Ruszył do przodu, badając pustą
przestrzeń. Palce wokół broni mocniej się zacisnęły, gdy weszłam do salonu. Był
… taki sam jak zawsze. Żadnej niepożądanej osoby. Odetchnęłam z ulgą i oparłam
się plecami o drewnianą powłokę, próbując opanować oddech.
„Może ten
ktoś uciekł? Ale po co miał by przychodzić tu? Zwiedzanie?”
- Ręce do
góry!- krzyk Justina rozniósł się po całym domu. Dobiegł dokładnie z kuchni.
„Ha! A
jednak! Miałam rację! Czekaj… miałam rację! Ktoś jest w domu!”
Natychmiast
ruszyłam do pomieszczenia, z którego dochodziły krzyki. Jedynym źródłem światła
było wnętrze uchylonej lodówki. Przy niej stała obca sylwetka, którą jakbym już
gdzieś widziała. Justin jakby nigdy nic, oparł się plecami o ścianę i obserwował
nieznajomego. Myślałam, że źle widzę, gdy brązowooki uśmiechał się pod nosem.
Uniosłam broń w stronę tajemniczej postaci.
- Ręce do
góry!- krzyknęłam, a Justin zaśmiał się.
„O co ci
chodzi?!”
- Z czego
się śmiejesz?!- warknęłam spoglądając na chłopaka z miną, jakbym chciała go
zastrzelić. W tym momencie chciałam.
- Cześć
Destiny- znajomy, chrypliwy głos dobiegał od osoby stojącej przy lodówce.
I wtedy
zobaczyłam go, gdy mój „współlokator” machnął jednym palcem uderzając w
włącznik światła. Myślałam, że jestem w innym świecie, że to nie dzieje się
naprawdę.
- Evan?-
spytałam lekko uchylając głowę w bok.
Co wtedy
czułam? Złość, zdziwienie, zaskoczenie, niedowierzenie.
Justin
wybuchł śmiechem, łapiąc się za brzuch.
-
Niespodzianka- powiedział starszy mężczyzna, unosząc ręce do góry i machając
nimi.
Kogo jak
kogo, ale go bym się nie spodziewała.
- Ale…ale
ty…ty- sama nie wiedziałam, co chcę powiedzieć. Po prostu zabrakło mi słów w
mojej buzi. Spojrzałam pytająco na Justina, który ledwo opanowywał swój wybuch
śmiechu.
Coś do mnie
dotarło. Chłopak doskonale wiedział, że Evan nas odwiedzi. Miałam ochotę go
udusić.
- Czekaj!-
odwróciłam się w stronę chłopaka.- Ty o wszystkim wiedziałeś! Ty to uknułeś!-
krzyknęłam zaciskając palce wokół broni.
Byłam wściekła.
Czułam jak złość mnie roznosi.
- Kochanie,
może lepiej odłóż tą broń- próbował mnie uspokoić. Jego dłonie powędrowały do
moich, chcąc zabrać mi pistolet. Ha! Przestraszył się mnie!
- Kochanie,
ja też mam dla ciebie niespodziankę- wyszeptałam rozluźniając uścisk wokół
trzymanego przedmiotu.
Zobaczyłam,
że odetchnął z ulgą, ale to jeszcze nie był koniec.
„Ja ci dam
kochanie taką niespodziankę, której nigdy nie zapomnisz”- już obmyślałam plan,
jak zemścić się i na jednym i na drugim.
„Cóż, zemsta
jest słodka, a szczególnie, gdy masz do wykorzystania dwie osoby. Dajesz mała!”
___________________________________
Taki tam niespodziewany gość.
Ciekawi, co Destiny wymyśli w ramach zemsty?
Następny w poniedziałek, bo jutro wracam do domu, a w niedzielę będę odsypiać i z przyjaciółką.
Masz talent do pisania <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <33
OdpowiedzUsuńHahahahha fajny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :D