- Ostatnie życzenie?- zapytała
wyciągając na moich oczach nóż.
- Tak. Zgiń w piekle- odpowiedziałam.
Użyłam całej siły i powaliłam ją na
podłogę siadając na jej brzuchu. Wyciągnęłam zza pleców swoje ostrze i
celowałam jej w szyję. Ona unikała go wiercąc głową to w prawo, to w lewo. Jak
się czułam? Mimo, że miałam szansę ją zabić i uciec, to czułam się okropnie.
Louise pomimo swej drobnej postury miała naprawdę dużo siły i nasze miejsca się
zamieniły.Usiadła na mnie okrakiem, a ja owinęłam dłonie wokół jej nadgarstków próbując zatrzymywać kierujący
się w moją stronę nóż. Zaciskałam zęby, aby zebrać jak najwięcej siły.
Ścisnęłam uścisk, a jej ręka pojaśniała. Te szare pełne nienawiści oczy
wpatrywały się we mnie intensywnie. Przewróciłam ją na bok i zaczęłam uciekać z
łazienki przez wyważone drzwi. Biegłam przyciemnionym korytarzem kierując się
do wyjścia z domu. Moje włosy uderzały kolejno w ściany, gdy skręcałam z wielką
prędkością łapiąc się każdej krawędzi. Pokonałam w końcu drzwi wybiegając na
dwór. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam ją wściekłą z pistoletem w ręku.
Strach ogarnął mnie całą. Błagałam Pana Boga o siłę, aby uciec. Zbiegłam z
pochylonej dróżki, co dało mi trochę przyśpieszenia, ale ona nadal była za mną.
- Zostaw mnie!- krzyczałam nie
oglądając się za siebie.
Bałam się o swoje życie, znów.
Dlaczego ciągle ktoś próbował mnie zabić?! Może lepiej by było, gdybym już
skończyła swój żywot? Przynajmniej nikt nie musiał by się ze mną męczyć.
Biegłam po wyłożonej betonem drodze. Wokół niej były pola pszenicy, które
wcześniej udało mi się dogłębnie poznać. Ciemność ogarniała wszystko dookoła.
Zero światła, zero ratunku, zero spokoju, mnóstwo strachu i przerażenia oraz
niebezpieczeństwa. Każda cześć mego ciała błagała mnie o zwolnienie tempa,
podczas gdy ja musiałam przyśpieszać, aby nie dostać lecącymi w moim kierunku
klukami z pistoletu. Wydawało mi się, że odgłos strzał dosięgał kilka
kilometrów od nas, miałam przynajmniej taką nadzieję. Chciałam się znaleźć przy
Justinie, mogłabym być chociaż przez chwilę bezpieczna. Zastanawiałam się,
gdzie znajduje się to jezioro, gdzie udali się na ryby Evan i Bieber. Może
miałam jakieś szanse, aby tam dobiec z moją słabą kondycją, która przez to
ciągłe uciekanie stawała się coraz lepsza. Schylałam głowę, kucałam, robiłam
różne przewroty, aby uniknąć ostrzału. Męczyła mnie jedna rzecz – dlaczego Louise
chciała mnie zabić?!

Biegnąc łapałam łapczywie powietrze.
Cóż nigdy nie byłam najlepsza z w-fu w szkole. Teraz mi się to odbiło. Och, co ja
bym dała w tamtym momencie, aby choć przez chwilę znaleźć się przy boku naszej
trenerki pani Doner. Mimo swojego ostrego charakterku potrafiła być miłą i
sympatyczną osobą. Pamiętam, że na każdej lekcji kazała nam biegać po
kilkanaście kółek na boisku, a ja wtedy sprytnie wymigiwałam się od tego
symulując ból brzucha lub głowy. Oj, byłam dobrą aktorką, jeśli chodziło o
zagranie choroby. Teraz było widać, jak bardzo „wysilałam” się na zajęciach
sportowych w szkole.
Wpadłam na pewien pomysł. Louise
przecież była kobietą, a z kobietą zawsze można iść na jakieś warunki ugody,
jeśli nie ma w tym momencie okresu.
____________________________________________________
Haha, jak ja lubię zatrzymywać w takim momencie. Ale nie martwcie się, kolejny rozdział już jutro (prawdopodobnie). Ciekawi, co Destiny wymyśliła, aby jakoś uniknąć śmierci?
Jak tam pierwszy prawdziwy dzień wakacji? U Was słoneczko, czy raczej deszcz?
Pierwszy dzień wakacji? Trochę nudno ale ciepło i słonecznie :D
OdpowiedzUsuńA jak u cb wakacje? :*
Ciekawe co wymyśliła ta nasza wariatka :P
Czekam na nn <3
Jak zwykle super...Ciekawa jestem co wymyśliła. A co do wakacji spędziłam je z tobą na podwórku ty moja BFF. Było dość slonecznie.
OdpowiedzUsuń