- Twoje zadania wymagają znajomości tych umiejętności, w
razie wypadku, gdyby coś poszło nie tak- nagle zatrzymał się i spojrzał na
mnie, kiedy oglądałam różnokształtne chmury- ty mnie w ogóle słuchasz?!- spytał
oburzony.
Mój wzrok wrócił jego osobę. Mimo że wszystko słyszałam,
to próbowałam przypomnieć ostatnie słowa, które wyleciały z ust Justina.

- To o czym mówiłem?
- Że moje zadanie wymaga tych no … umiejętności-
wydukałam.
- No więc jak mówiłem- powiedział patrząc na mnie- to co
cię nauczę, przyda ci się nie tylko podczas tej misji, ale może kiedyś uratować
ci życie.
- Jedyna umiejętność, która zazwyczaj ratuje mi życie to
ucieczka- oznajmiłam z ironią.
Zaśmiał się lekko mrużąc oczy.
- To możemy już zacząć?- byłam już lekko znużona jego
opowieściami o tej „niezwykłej” umiejętności.
- Okej. To powiedz mi co umiesz, jeśli chodzi o
samoobronę.
- Umiem…umiem…- zastanawiałam się, przypominając sobie
wszystko, co ostatnim czasem wychodziło mi najlepiej- umiem uciekać.
- Tylko?!- przytaknęłam- Serio?!
- No tak- powiedziałam oburzona- to mi zazwyczaj ratuje życie.
- Oj, czeka nas sporo pracy- westchnął.- Chodź tu-
pokierował mnie, abym podeszła obok niego.- Pokażę ci, co musisz zrobić, gdy
przeciwnik chce cię złapać.
Kiwnęłam głową z aprobatą i oglądałam poczynania
chłopaka.
- Postaw się na miejscu jednego z biznesmenów- zaczął.- Wyobraź
sobie, że jesteś wielkim, grubym i potężnym facetem, który właśnie zobaczył jak
ci ktoś kradnie narkotyki, a ja jestem bezbronną, uciekającą, przerażoną tobą-
miałam ochotę mu przywalić i to zrobiłam.
Znów oberwał w to samo miejsce, co zawsze. Wcale nie
byłam bezbronna, zawsze mogłam przecież uciec, na przykład przez okno.
Trochę się przestraszyłam, gdy Justin tak opowiadał o
osobie, która może mnie napaść, jeśli coś pójdzie źle. Co jak nie udałoby mi
się wybronić? Co jak ta cała „wielka szycha” mogłaby mi coś poważnego zrobić? Co
jak mógłby mnie zabić?
W środku zaczęłam się trząść na samą myśl jak padam
martwa na hotelową podłogę. Nie tylko moje życie zależało od tego, czy mi się
uda, ale i też życie siostry Justina. Musiałam się postarać, aby wszystko
poszło dobrze, bo nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby ona zginęła. Świadomość,
że to przeze mnie nie żyje, chodziłaby za mną przez całe życie, nie pozwalając
mi osiągnąć spokoju ducha.
- Destiny, zaczynaj- wyrwał mnie z moich wyobrażeń głos Justina.
Zorientowałam się, o czym mówił i otoczyłam go ramionami,
próbując go unieruchomić. Byłam bezradna i faktycznie nic nie umiałam. Był ode
mnie silniejszy, większy i bardziej doświadczonym, jeśli chodziło o … wszystko.
Przy nim mogłam się jedynie schować i udawać, że mnie nie ma.
- Dobra, o to nie wyjdzie, mała- rzucił obracając się.
Znów wrócił do swojej potężnej postawy, która moją biła na głowę.
- Nie jestem mała. Mała to może być twoja pała, ja jestem
najwyżej niska- odczepiłam podenerwowana i oburzona.

Okej, może nie należałam do tych najwyższych, ale też nie
byłam tą najniższą. Dobra, gdy chodziłam do podstawówki, mówili że wyglądam jak
skrzat przy innych. To nie była moja wina, tylko tych cholernych genów od mamy.
Ona też nigdy nie zaliczała się do tych najwyższych. W gimnazjum może i trochę
urosłam, ale też przytyłam. Próbowałam się nie załamywać, że rówieśnicy byli
ode mnie wyżsi i chudsi.
__________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale mnie cały dzień w domu nie ma i nie mam kiedy przepisać, bo następne dwa rozdziały mam w zeszycie, gotowe.
Postaram się na jutro przepisać chociaż jeden.
W następnym Destiny opowie o swoim problemie, który prawie zniszczył jej życie.
Ciekawi?
Jak Waaaaakaaaacje?
Ja niedawno wróciłam i cała opalona i zadowolona z pogody.
< 3
Zajebisty *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;*
Świetny jak każdy :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać, jakie będą te całe umiejętności, które Dest musi umieć, jak zareaguje Justin na to co powiedziała o jego "pale". Wścieknie się?
OdpowiedzUsuń