- Dobra, dobra. A teraz serio- mój głos spoważniał.
Zaczęłam się intensywnie w niego wpatrywać, wyszukując
jakiś informacji z jego twarzy. Justin przestał się śmiać i oparł oba łokcie
pomiędzy tacką z jedzeniem o drewniany stół.
- Po prostu ciesz się, że żyjesz- odpowiedział odpychając
się dłońmi, tak że oparł się plecami o skórzane oparcie siedzenia.
- Ale chce wiedzieć, dlaczego żyję- przyjęłam podobną
pozę do niego.
Widziałam jak przegryza wnętrze policzka i unika kontaktu
wzrokowego.
- Ja zastrzeliłem Louise, a Evan zastrzelił Raymunda. Proste-
odpowiedział ze ściszonym tonem znów wracając do zgarbienia.
„Okej, czyli tą dwójkę mamy z głowy. Jeszcze tylko
reszta. Właśnie, ale jaka reszta?”
Kiwnęłam głową. Moją uwagę przykuła grupa głośnych i
roześmianych nastolatków wchodzących przez wejście do środka. Były tam dwie
pary obściskujących się i trzy osoby samotne. Dwie blondynki, które szły same zmierzyły
mnie zabójczo wzrokiem, jakby chciały powiedzieć „Co ona tu robi? Taka
ślamazara obok takiego ciacha?!”. Potem spojrzały na Justina i szeroko się
uśmiechnęły wysyłając mu oczka. Wściekłość we mnie rosła. A może to nie była
wściekłość, tylko zazdrość. Tak zazdrość połączona ze złością i ochotą
przywalenia tym dwóm blondynom i na dodatek jednej rudej kelnerce z chudymi i
długimi nogami, która co jakiś czas zerkała na brązowookiego.
Miałam ochotę podejść do każdej z
nich i wywalić wszystko, co miałam na talerzu, mimo że od dawna nic nie jadłam.
Justin mnie obserwował, ale cieszyłam się, że nie zwracał uwagi na zaczepki dziewczyn.
Chwyciłam widelec i nóż między palce i zaczęłam kroić lekko przestygnięte gofry
oblane syropem. Pachniało wspaniale. Chłopak widząc na mojej twarzy minioną
ochotę zamordowana kogoś również zaczął jeść. Kawałek za kawałkiem. Moje kubki
smakowe cieszyły się, a żołądek w końcu dostał to, co chciał.
Odchodziliśmy od stolika pozostawiając puste talerze i
szklanki po kawach. Justin poszedł zapłacić rudowłosej żmiji, a ja udałam się
do toalety, aby jakoś ogarnąć się jeszcze do dalszej podróży. Stanęłam przez
brudnym lustrem i poprawiałam włosy lekko je mocząc w zimnej wodzie, głównie po
to, aby się ułożyły. Z jednej z kabin wyszła blondynka, którą wcześniej miałam
ochotę zabić. Jej wysokie szpilki i krótka miniówa rzucały się w oczy. Odwróciłam
oczami i już chciałam wychodzić, gdy ona zatrzymała mnie.
- Czy tamten chłopak, z którym siedziałaś…czy on jest
zajęty?- spytała lekko się czerwieniąc.
„Tak! Jest zajęty przeze mnie!”
- Nie, nie jest- odpowiedziałam z ciężkością w sercu. Miałam
ochotę krzyknąć „Tak! On jest mój”, ale to by było kłamstwo. On nic do mnie nie
czuł. Jedynie byłam zabawką i ciężarem, który nosił. Tylko nie wiedziałam,
dlaczego nie chce mnie zabić. To by mu wszystko ułatwiło.
- Uff- westchnęła z ulgą.- To dobrze.
- Ale!- z mojego gardła wydobył się niekontrolowany
dźwięk. Spojrzała na mnie pytająco kierując się do wyjścia.
- On… wiesz, ja jestem jego siostrą. On ma straszne
problemy z pryszczami. Tak i to bardzo wielkie. Gdy ściąga koszulkę, to na jego
plecach wygląda to, jakby ktoś posypał je czerwonymi, buzującymi wulkanami.
W środku śmiałam się bez opamiętania. Jej mina przekonała
mnie, że raczej nie będzie do niego startować, po tym co się ode mnie
dowiedziała.
Nie moja wina, że chciała mi poderwać Justina. Wiem, jacy
są chłopcy. Jeszcze jej by uległ. I co wtedy? Musiałabym jechać z nimi w jednym
samochodzie i wysłuchiwać ich całusów. Bleee….
Blondynka wyszła z zniesmaczeniem wymalowanym na twarzy.
- Chyba zostanę aktorką. Albo będę pracować w kabarecie-
powiedziałam sama do siebie z dumą klaskając w dłonie.
"Zwycięstwo!"
Po chwili ja też wyszłam z toalety i udałam się w stronę
Justina stojącego obok wyjścia z moją torbą w dłoni. Dziewczyna szeptała coś na
ucho swojej koleżance i obie miały niezadowolone miny. Miałam ochotę wybuchnąć
śmiechem.
- Coś się stało?- spytał, gdy zauważył moją szczęśliwą i
zwycięską minę.
- Nie, nic- zaśmiałam się pod nosem. W środku tańczyłam
ze szczęścia. Gdyby nikogo nie było w barze, też bym to zrobiła.
Chłopak potrząsł głową z niezrozumieniem i oboje
wyszliśmy z jadłodajni. Ja roześmiana i dumna z siebie, a on zdezorientowany.
„Gdybyś ty tylko wiedział”.
________________________________________________
Wenę mam! Może pojawi się jeszcze jeden! I jak podoba wam się Destiny w wersji zazdrośnicy?
TAK TAK NIECH BĘDZIE WIĘCEJ TAKICH ROZDZIAŁÓW KOCHAM CIĘ! BFF
OdpowiedzUsuńdodawaj szybko
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy iwgl fajny super mega xD
xoxo