Music

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 50. "Zadomowienie"

Po godzinie stojąc w korkach, w końcu dotarliśmy do parterowego domu na obrzeżach miasta. Ta okolica nie była jakoś specjalnie bogata, ale chociaż normalna. Bez żadnych chodzących morderców z nożami w dłoniach, ani narkomanów. Przynajmniej ich nie widziałam. Justin zatrzymał auto, a moim oczom ukazał się mały i przytulny domek pomalowany na jasny pomarańczowy. Z przodu miał ogródek, a w ścianach widoczne były liczne okienka. Wysiadłam z pojazdu i oglądnęłam się z zachwytem dookoła siebie. Ten dom stał między dwoma – białym i kremowym.
- Ile ty masz tych domów?- spytałam odwracając wzrok w stronę wyjmującego torby chłopaka.
- Dwa, trzy, może kilka- odpowiedział.
Uniosłam brwi i odebrałam od Justa swój bagaż z ubraniami Louise.
Brązowooki zamknął drzwi i skierował się w stronę drzwi wejściowych idąc po kamiennej dróżce. Udałam się za nim. Weszłam do środka. Poraziło mnie to, że na meblach leżała warstwa kurzu.
„Widać, kto tu NIE mieszka”.
Znajdowałam się przedpokoju, z którego szły dwie drogi. Skierowałam się pierwszą i dotarłam do ładnie urządzonej kuchni połączonej z jadalnią. Tylko zastanawiałam się, po co mu tyle mebli. Szczególnie do gustu przypadły mi śliczne krzesła i ta przestrzeń. Obejrzałam całe pomieszczenie i dotarłam do kolejnych drzwi. Otworzyłam je. W środku była łazienka biało-brązowa. Ładna, mała i praktyczna. Wyszłam z niej i udałam znów do przedpokoju kierując się drugą drogą, która doprowadziła mnie do sypialni.
„Sypialnia Justina. Um, powinnam wejść?”
Zastanawiałam się chwilę i w końcu nacisnęłam srebrną klamkę w drzwiach i weszłam do środka. Tak jak myślałam – pokój urządzony na brązowo. Panowała tam miła atmosfera. Stojące przy ścianie łóżko same prosiło mnie, abym na nie skoczyła. I to zrobiłam. Wypuściłam torbę z rąk, a ona bezwładnie upadła na podłogę. Po chwili wtopiona byłam w miękką pościel i jeszcze miększy materac.
„Żyć, nie umierać”.
- Widzę, że się zadomowiłaś?- ujrzałam w drzwiach śmiejącego się Justina.
Opierał się ramieniem o drewnianą framugę. Kiwnęłam głową zamykając powieki.
- Musimy iść- dodał.
„Gdzie znowu?!”
- Ja się nie ruszam. Sam se idź- prychnęłam odwracając się na drugi bok.
- A co będziesz jadła? Mamy tylko, to co dostałem od Evan’a na drogę- odpowiedział.
Jego głos zbliżał się w moją stronę, a ja już chciałam odpłynąć do Krainy Morfeusza.
- Nie jestem głodna.
„Jestem głodna, ale się nie ruszam. Idę spać.”
- Serio? Nie wierzę- zaśmiał się siadając na krawędzi łóżka.
- Jutro pójdziemy. Ja chcę spać- mruknęłam.
- No dobrze. Tylko mamy problem. Mam jedno łóżko.
„Jedno łóżko? Jedno łóżko, tak wygodne. Ty śpisz na kanapie!”
- Trudno- prychnęłam.
- UU co za przemiana. Tylko muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego?- otworzyłam oczy.
- Śpię nago- próbował utrzymać poważną minę, ale ja się już wiedziałam, że kłamie.
- Ja też- uniosłam brew wracając do pozycji siedzącej.
- Serio? Okej- uśmiechnął się.

- Ty zboczeńcu- szturchnęłam go w ramię.

No, więc. Co o tym myślicie?
Mi się wydaję, że rozdział mi nie wyszedł. 
No, cóż. Trudno. 
Jak Wam minął dzień? Bo mi SUUUPER! GRILL !
W następnym rozdziale Justin wyjawi, po co tak naprawdę przyjechali do LA. 

3 komentarze:

  1. Super rozdział czego ty od niego chcesz? Fajnie ci wyszedł. Kocham BFF!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze Ci wyszedł ! :D dawaj następny szybko xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Dajesz następny kocham to też miałam grilla ahahah !!!

    OdpowiedzUsuń