Promienie słoneczne rozświetlały cały pokój. Wtulona w
miękką pościel rozmyślałam nad słowami chłopaka, który kiedyś wydawał się taki
niebezpieczny. Podmuchy wiatru dostające się przez uchylone okno roznosiły się
po całym pomieszczeniu, wypełniając go świeżym powietrzem. Otworzyłam jedno
oko, potem drugie. Chłopaka z karmelowymi iskierkami nigdzie nie było. Leżałam
sama na łóżku, podpierając się na łokciach. Mój wzrok wędrował po brązowych
ścianach bez żadnego celu i nagle zatrzymał się na obrazie, którego wcześniej
nie widziałam. Przedstawiał on kobietę z długimi, brązowymi włosami,
opadającymi na jej ramiona grubymi pasmami. Jej oczy były zmrużone, jakby
została oświecona przez światło słoneczne. Wyglądała na zadowoloną, bo kąciki
jej ust delikatnie się unosiły. Przykryta ciemną kołdrą pięknie się
prezentowała na rozłożystym łożu. Zdziwiło mnie, że wcześnie nie zauważyłam
tego pięknego, oprawionego w złotą ramę obrazu, który bardziej przypominał
dzieło sztuki niż pracę amatora.
Z podziwu wyrwał mnie dźwięk skrzypnięcia drzwi, które
się uchyliły. Do pomieszczenia z wymalowanym na twarzy uśmiechem wszedł Justin,
trzymając w dłoni bambusową tacę. Oderwałam wzrok od cudownej kobiety na
płótnie i spojrzałam na zbliżającego się do mnie chłopaka. Miał na sobie białą
bluzkę z krótkim rękawkiem oraz granatowe spodenki sięgające mu do kolan. Z
twarzy w oczy rzucały się białe zęby widniejące w uśmiechu i dwie, jasne, pełne
koloru iskierki.
- I jak się spało?- spytał łagodnie, odgarniając pościel
na drugą stronę łóżka.
Usiadł obok mnie. Jego ton zdawał się być nad wyraz
uprzejmy. I jeszcze ta taca z śniadaniem. Coś było nie tak. To nie pasowało do
Justina. Oparłam się dłońmi o miękką powierzchnię i spojrzałam na niego z
niedowierzaniem. Zmrużyłam oczy i zwinęłam usta w cienką linię.
- No co?- był zaskoczony. Odłożył tackę z jedzeniem na
nocny stolika.- Smacznego.
Wskazał wymownie głową na śniadanie. Na kwadratowym,
ciemnym, w białe
japońskie wzorki talerzu leżały tosty z dżemem, a bok
niego przeźroczysta szklanka z sokiem pomarańczowym. W małej miseczce podobnej
kolorystycznie do talerza znajdowało się kilka czerwono-różowych malin.
W moim brzuchu poczułam ukłucie, gdy wpatrywałam się w
smakowity posiłek. Para unosząca się nad gorącym pieczywem dostawała się do
moich nozdrzy.
- Coś wymyślił?- rzuciłam nieufnie spoglądając na niego
podejrzliwie.
- Ja?! Nic- powiedział oburzony.

- Justin, ty chyba jesteś jakiś chory- powiedziałam
biorąc do ust kawałek gorącego tosta.
- Dlaczego?
- Może masz gorączkę?- nie zważając uwagi na jego
pytanie, mówiłam dalej.
Zaśmiał się, gdy uniosłam swoją dłoń i dotknęłam jego
czoła. Było ciepłe, ale nie gorące, tak jak on.
„Dotknęłam cię! W końcu!”. W środku szalałam ze
szczęścia, że udało mi się po raz pierwszy w moim życiu poczuć ciepło jego
skóry na czole.
- A może to coś innego- zastanawiałam się.- Może masz
jakieś zatrucie?
- Jedyne zatrucie, jakie mogę mieć, to przez to powietrze
w tym mieście. Ale o co ci chodzi?
- Jesteś dla mnie zbyt miły- wzięłam do ust malinę.
- To mam być niemiły?- zdziwił się.- Ja już cię nie
rozumiem. Jak jestem niemiły, to źle, jak miły też nie dobrze. To jaki mam być?
- Masz być sobą. Tym uroczym, ale denerwującym
chłopakiem, którego znam- złapałam z nim kontakt wzrokowy. Poczułam ukłucie w
brzuchu. Jego brązowe iskierki wpatrywały się w moje. Czułam jak się
czerwienię. Odwróciłam wzrok, który powędrował na pościel.
- Uważasz, że jestem uroczy?- spytał tak słodko, że
myślałam, że się zaraz rozpłynę.
- Może…- rzuciłam cicho, przewracając oczami po całym
pokoju. Teraz to byłam już czerwona jak burak.
- Co ja słyszę?! Destiny Williams powiedziała, że jestem
UROCZY. Czy ja śnię?- drażnił się ze mną.
Szturchnęłam go w ramię, a on zaśmiał się.
- Serio uważasz, że jestem uroczy?- spytał po chwili,
znów patrząc mi prosto w oczy, czy tego chciałam, czy nie.
- Czasami jesteś, jak śpisz- zachichotałam.- A co?
- A nic, tylko się sam sobie dziwię, bo straciłem ochotę,
aby cię zabić.
„Serio?! A ja nie!”
Może trochę mi ulżyło, ale wiedziałam, że i tak by mnie
nie zabił. Cóż, miałam coś w sobie, że nie potrafił tego zrobić. Tyle razy
ratował mi życie, że to było wręcz niemożliwe, gdyby chciał mi teraz je
odebrać.
- Dobrze wiedzieć- zaśmiałam się.- To krok na przód, aby
się może zaprzyjaźnić.
Nastała niezręczna cisza. Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam,
że powiedziałam to. Może on nie chciał się ze mną nawet znać, a co dopiero
przyjaźnić.
- Chcesz zostać moją PRZYJACIÓŁKĄ?- zapytał poważnie. Był
zdziwiony, jakby słowo „przyjaciółka” nie istniało w jego słowniku.
- Tak.
______________________________________________________________
WRÓÓÓÓÓCIŁAM! A ze mną nowe rozdziały.
Jak Wam mijają wakacje?
Zastanawiam się nad stworzeniem zwiastuna dla tego opowiadania.
Co Wy na to?
Zajebisty :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;*
W końcu jesteś <3 jak zwykle zajebiste ;>
OdpowiedzUsuń