Music

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 55. "Przyjaźń?"

Promienie słoneczne rozświetlały cały pokój. Wtulona w miękką pościel rozmyślałam nad słowami chłopaka, który kiedyś wydawał się taki niebezpieczny. Podmuchy wiatru dostające się przez uchylone okno roznosiły się po całym pomieszczeniu, wypełniając go świeżym powietrzem. Otworzyłam jedno oko, potem drugie. Chłopaka z karmelowymi iskierkami nigdzie nie było. Leżałam sama na łóżku, podpierając się na łokciach. Mój wzrok wędrował po brązowych ścianach bez żadnego celu i nagle zatrzymał się na obrazie, którego wcześniej nie widziałam. Przedstawiał on kobietę z długimi, brązowymi włosami, opadającymi na jej ramiona grubymi pasmami. Jej oczy były zmrużone, jakby została oświecona przez światło słoneczne. Wyglądała na zadowoloną, bo kąciki jej ust delikatnie się unosiły. Przykryta ciemną kołdrą pięknie się prezentowała na rozłożystym łożu. Zdziwiło mnie, że wcześnie nie zauważyłam tego pięknego, oprawionego w złotą ramę obrazu, który bardziej przypominał dzieło sztuki niż pracę amatora.
Z podziwu wyrwał mnie dźwięk skrzypnięcia drzwi, które się uchyliły. Do pomieszczenia z wymalowanym na twarzy uśmiechem wszedł Justin, trzymając w dłoni bambusową tacę. Oderwałam wzrok od cudownej kobiety na płótnie i spojrzałam na zbliżającego się do mnie chłopaka. Miał na sobie białą bluzkę z krótkim rękawkiem oraz granatowe spodenki sięgające mu do kolan. Z twarzy w oczy rzucały się białe zęby widniejące w uśmiechu i dwie, jasne, pełne koloru iskierki.
- I jak się spało?- spytał łagodnie, odgarniając pościel na drugą stronę łóżka.
Usiadł obok mnie. Jego ton zdawał się być nad wyraz uprzejmy. I jeszcze ta taca z śniadaniem. Coś było nie tak. To nie pasowało do Justina. Oparłam się dłońmi o miękką powierzchnię i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Zmrużyłam oczy i zwinęłam usta w cienką linię.
- No co?- był zaskoczony. Odłożył tackę z jedzeniem na nocny stolika.- Smacznego.
Wskazał wymownie głową na śniadanie. Na kwadratowym, ciemnym, w białe
japońskie wzorki talerzu leżały tosty z dżemem, a bok niego przeźroczysta szklanka z sokiem pomarańczowym. W małej miseczce podobnej kolorystycznie do talerza znajdowało się kilka czerwono-różowych malin.
W moim brzuchu poczułam ukłucie, gdy wpatrywałam się w smakowity posiłek. Para unosząca się nad gorącym pieczywem dostawała się do moich nozdrzy.
- Coś wymyślił?- rzuciłam nieufnie spoglądając na niego podejrzliwie.
- Ja?! Nic- powiedział oburzony.
Nie uwierzyłam. Justin nigdy nie był dla mnie tak miły. Wczoraj zakupy, miłe słówka, które lały miód na moje serce, czułość, której się nie spodziewałam, a dziś śniadanie i to do tego do łóżka.
- Justin, ty chyba jesteś jakiś chory- powiedziałam biorąc do ust kawałek gorącego tosta.
 - Dlaczego?
- Może masz gorączkę?- nie zważając uwagi na jego pytanie, mówiłam dalej.
Wydawało mi się, że on wie, o co chodzi, tylko udaje, żeby mnie zdenerwować.
Zaśmiał się, gdy uniosłam swoją dłoń i dotknęłam jego czoła. Było ciepłe, ale nie gorące, tak jak on.
„Dotknęłam cię! W końcu!”. W środku szalałam ze szczęścia, że udało mi się po raz pierwszy w moim życiu poczuć ciepło jego skóry na czole.
- A może to coś innego- zastanawiałam się.- Może masz jakieś zatrucie?
- Jedyne zatrucie, jakie mogę mieć, to przez to powietrze w tym mieście. Ale o co ci chodzi?
- Jesteś dla mnie zbyt miły- wzięłam do ust malinę.
- To mam być niemiły?- zdziwił się.- Ja już cię nie rozumiem. Jak jestem niemiły, to źle, jak miły też nie dobrze. To jaki mam być?
- Masz być sobą. Tym uroczym, ale denerwującym chłopakiem, którego znam- złapałam z nim kontakt wzrokowy. Poczułam ukłucie w brzuchu. Jego brązowe iskierki wpatrywały się w moje. Czułam jak się czerwienię. Odwróciłam wzrok, który powędrował na pościel.
- Uważasz, że jestem uroczy?- spytał tak słodko, że myślałam, że się zaraz rozpłynę.
- Może…- rzuciłam cicho, przewracając oczami po całym pokoju. Teraz to byłam już czerwona jak burak.
- Co ja słyszę?! Destiny Williams powiedziała, że jestem UROCZY. Czy ja śnię?- drażnił się ze mną.
Szturchnęłam go w ramię, a on zaśmiał się.
- Serio uważasz, że jestem uroczy?- spytał po chwili, znów patrząc mi prosto w oczy, czy tego chciałam, czy nie.
- Czasami jesteś, jak śpisz- zachichotałam.- A co?
- A nic, tylko się sam sobie dziwię, bo straciłem ochotę, aby cię zabić.
„Serio?! A ja nie!”
Może trochę mi ulżyło, ale wiedziałam, że i tak by mnie nie zabił. Cóż, miałam coś w sobie, że nie potrafił tego zrobić. Tyle razy ratował mi życie, że to było wręcz niemożliwe, gdyby chciał mi teraz je odebrać.
- Dobrze wiedzieć- zaśmiałam się.- To krok na przód, aby się może zaprzyjaźnić.
Nastała niezręczna cisza. Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam, że powiedziałam to. Może on nie chciał się ze mną nawet znać, a co dopiero przyjaźnić.
- Chcesz zostać moją PRZYJACIÓŁKĄ?- zapytał poważnie. Był zdziwiony, jakby słowo „przyjaciółka” nie istniało w jego słowniku.
- Tak.
______________________________________________________________

WRÓÓÓÓÓCIŁAM! A ze mną nowe rozdziały. 
Jak Wam mijają wakacje? 

Zastanawiam się nad stworzeniem zwiastuna dla tego opowiadania. 
Co Wy na to?

2 komentarze: