Music

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 60. "Co się ze mną dzieje?!"

- Nie wiedziałam, że tak świetnie gotujesz- zajadałam kolejny kawałek jajecznicy ze szczypiorkiem, którą przygotował Justin.
Po całym pomieszczeniu rozchodził się przyjemny zapach smażonych jajek.
Siedziałam naprzeciwko chłopaka ciesząc się kolejnym gryzem posiłku.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz- uśmiechnął się opierając się dłońmi o stół.
- Myślę, że kiedyś się dowiem.
- A co się interesuje?- spytał siadając na krześle.
„Jak całujesz? Dziewczyno! Opanuj się!”- krzyczała moja podświadomość.
- Utrzymujesz kontakt z rodzicami?
Jego mina posmutniała. Zmrużył oczy, jakby nie chciał odpowiadać na to pytanie albo w ogóle go nie usłyszeć. Zauważyłam, że mu ciężko. Tylko dlaczego? Nagle przypomniała mi się kobieta ze zdjęć w albumie.
Zapanowała chwila ciszy, ciszy, która mnie wprawiała w coraz cięższy stan ciekawości.
- Mój tata nie żyje, a mama mieszka z siostrą daleko, daleko stąd- odpowiedział po chwili na jednym wdechu.
- Nie żyje?
- Nie żyje- potwierdził.- A co z twoją rodziną?- uniósł wzrok na mnie głęboko wpatrując się w moje oczy.
- Mama nie żyje, a tata mieszka w Westland z macochą- serce mnie zabolało, gdy mu to powiedziałam.
Z tatą nic nas nie łączyło, oprócz genów. Czułam się jakbym go nie znała. Był dla mnie obcy. Od liceum i sprawy z moim „odchudzaniem” nie rozmawialiśmy. Gdy mama zginęła w wypadku on wpadał raz na miesiąc sprawdzić czy żyję. Przez cały czas radziłam sobie sama bez jego pomocy. W końcu przestał przyjeżdżać. Brakowało mi tego, że nie miałam się nawet do kogo przytulić. Byłam sama jak palec. Jedynie Sara mnie wspierała. Josh, bo tak ma na imię mój tata, pracuje w firmie ochroniarskiej i szczerze to ma mnie gdzieś. Odkąd skończyłam osiemnaście lat, nie było żadnego telefonu. Na moje urodziny nawet nie zadzwonił z głupimi życzeniami. Święta spędzałam z Sarą, a moja rodzina całkowicie się ode mnie odsunęła.
- Przykro mi- powiedział przytłoczony przybliżając się do mnie.
- Niepotrzebnie. Mój ojciec to dupek.
- Nie możesz tak mówić.
- Ale to prawda. Nie obchodzę go. Gdybym zginęła, on nawet nic by nie zrobił. A może by się cieszył- zaczęłam się załamywać. Straciłam jakikolwiek apetyt.
- Ale chociaż go masz.
- Serio? Jakoś tego nie zauważyłam. Czy widzisz go gdziekolwiek- rozglądnęłam się po całym pokoju- bo ja nie.
- To że go tu nie ma, to nie znaczy, że nie ma go w ogóle- zesmutniałam. Było mi przykro, ale Justin miał rację.- Ej, Dest, nie płacz.
Z moich oczu poleciały pojedyncze łzy.
- Ja po…po prostu czuję taką pustkę- wyjąkałam mrużąc oczy, gdy kolejne słone krople przeleciały mi po policzkach.
- Chodź tu- szepnął.
Przytulił się do mnie. Znów czułam bijące od niego ciepło, które mnie grzało. Jego ramiona wydawały się najlepszym środkiem bezpieczeństwa. Wiedziałam, że w nich nic mi się nie stanie. Utuliłam głowę w jego klatkę i płakałam. Czułam, że zrobi mi się lepiej.
- No już, mała- potarł swoimi dłońmi moje plecy. Nawet nie zauważyłam, że powiedział do mnie „mała”. Nie zważałam teraz na to.
- Boję się, że mnie zostawisz- wyjąkałam mocniej obejmując go w pasie.
- Nie musisz się bać. Nie zostawię cię, obiecuję- jego słowa znów mnie upewniły, że mogę czuć się bezpiecznie i że jest moim oparciem.
*************************Perspektywa Justina***************
Płacząca Destiny w moich ramionach. Jak się wtedy czułem? Czułem się jak bohater, który uratował księżniczkę z rąk złej wiedźmy. Ona była taka wrażliwa. Nie mogłem znieść widoku jej oczu, z których lały się łzy. Była taka bezbronna. Wiedziałem jednak, że za tą kruchą skorupą kryje się twarda dziewczyna, gotowa zabić nawet największą szuję. Była stworzona do roli zabójcy. Przekonałem się o tym już wiele razy, gdy ratowała mi mój zadek. Nigdy nie zapomnę, gdy dzięki niej przeżyłem. Ona stała się dla mnie prawdziwą przyjaciółką i czułem, że powoli coś więcej się między nami zaczęło dziać. Bałem się tylko o to, że mogę złamać jej serce.
W tamtym momencie nie liczyło się nic. Czułem, że muszę to zrobić, że chcę. Uniosłem delikatnie jej podbródek, aby ujrzeć te piękne, ciemne oczy. Wyglądały niczym dwa małe, czekoladowe cukierki. Byłem w nią zapatrzony jak w obrazek. Stała się moim ideałem.
- Destiny, mam wielką ochotę cię pocałować.
Jej iskierki się powiększyły, ale na jej twarzy zagościł wielki uśmiech.
Zbliżyłem nasze usta i po chwili połączyły się w pocałunku, który stał się najlepszym w moim życiu. Zamknąłem oczy, aby cieszyć się tą chwilą. Nasze wargi idealnie do siebie pasowały, niczym puzzle w układance. Po prostu czułem, że to jest to coś, czego pragnę smakować codziennie. Ponętne i pełne usta Dest coraz bardziej zdawały się słodkie, gdy odrywałem się od nich i znów smakowałem. Nasze języki toczyły ze sobą trening, taki jaki ja toczyłem z ciemnooką dziś przez cały dzień. Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie, jakby była najdroższym skarbem na świecie. Niektórzy mogliby pomyśleć, że wykorzystałem jej słabą chwilę, ale ja tak tego nie odbierałem. Po prostu przy niej byłem innym człowiekiem. W wielu miastach uznawali mnie za grozę i omijali szerokim łukiem, a gdy ona jest obok mnie coś się zmienia. Nie mam potrzeby pokazania, kto tu rządzi i sama jej obecność uspokaja mnie i wiem, że jest bezpieczna.

„Kurwa! Co się ze mną dzieje?!”


_______________________________________________
Yeeeaaaah 60!!! 

Czy Wy też na to czekaliście?! 
Aww! <3 
Następny w piątek! 
Proszę o komentarze i udostępnianie tego bloga. Chcę aby jak najwięcej ludzi go czytało! 

6 komentarzy:

  1. W końcu ! Myślałam że się nie doczekam <33 Masz talent dziewczyno ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. uwieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeelbiam !!
    z niecierpliwością czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham ! nie moge się doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeeeeeeeeeaaaaa !! Nareszcie, cudowny !!

    OdpowiedzUsuń
  5. ♥♥♥♥♥
    Tak bardzo słodko ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Piątek i ciągle czekam :D

    OdpowiedzUsuń