Music

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 45. "W stronę słońca"

Evan stał nad zranionym Raymund’em. Teraz to my mieliśmy całkowitą władzę i mogliśmy decydować o jego życiu. Przyjaciel postanowił - przywódca gangu miał zginąć. Wymierzył bronią w łysego i przytrzymał palec na spuście.
- Nie, nie. Błagam- prosił o życie Raymund. To było żałosne. Teraz to on miał strach w oczach.
- Zamknij się. Teraz zapłacisz nam za wszystko!- krzyknął Evan.
I po chwili po całej okolicy rozniósł się dźwięk strzału, a martwy Ray padł na ziemię. Ulżyło mi i na pewno nie tylko mnie. Przyjaciel mimo swej poważnej miny wyrażał spokój. W końcu nie musieliśmy się już przejmować tym zabójcą. Mogliśmy żyć spokojnie, przynajmniej dopóki jego ludzie nas nie znajdą.
- I po sprawie- westchnął zielonooki podchodząc do mnie i Dest. – I jak z nią? Żyje?- również klęknął.
- Żyje, ale jest zraniona- odpowiedziałem wskazując głową na krwawiący bandaż.
- Weź ją do domu- powiedział całkiem poważnie wstając.  
Wziąłem Destiny na ręce. Jej jedna dłoń ułożyła się na moim ramieniu, a druga zwisała bezwładnie. Znów ją trzymałem w moich objęciach. Powiem szczerze, że zaczęło mi się to podobać. Te czekoladowe oczy powoli się otwierały. Uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję- wyszeptała półprzytomna.
- Nie ma za co- odpowiedziałem kierując się w stronę domu.
Wszedłem ostrożnie po schodach, aby nie trząść spoczywającą w moich rękach dziewczyną. Gdy otworzyłem drzwi, dotarło do mnie, co musiała przeżyć Destiny.
Wszystko było poprzewracane do góry nogami. Na ścianach widniały ślady odciśniętych dłoń, a w kuchni szuflady były pootwierane. Evan’a również zaskoczyła cała sytuacja. Oglądał się po pokojach zatrzymując się w łazience. Trzymając cały czas dziewczynę wszedłem do tego pomieszczenia. Tu było jeszcze gorzej. Ślady krwi, porozwalane dekoracje, jakby przeszło tornado.
„Silna dziewczyna. Oj Dest, dlaczego ty zawsze wpakujesz się w jakieś tarapaty”. W głębi duszy lekko się zaśmiałem. Jednak szybko przestałem, gdy spojrzałem na jej twarz. Teraz idealnie było widać liczne, ale niegłębokie rany spowodowane bójką.
- Połóż ją tu!- usłyszałem głos przyjaciela z salonu, a po chwili trzask szkła.
Podążyłem do pokoju. Tak jak myślałem. Zielonooki zwalił wszystkie ozdóbki z ławy naprzeciwko kanapy, a wazon stał się jedną wielką kupą kolorowego szkła. Opatrzyłem jej ranę. Nie wyglądało to za dobrze, ale na szczęście miałem doświadczenie z medycyną. Nałożyłem kilka plastrów na ranki na twarzy. One powinny się szybko zagoić. Owinąłem skaleczone ramię nowym bandażem. Ona była naprawdę silna.
- A co z nimi?- spytałem podchodząc do okna. Spojrzałem na dwa leżące martwe ciała.
- Zadzwonię do kolegi. On się nimi zajmie- odpowiedział jakby nigdy nic.- Nie możecie tu zostać dłużej. Musisz się nią zająć. Dam Wam moje auto. Spokojnie, nikt z gangu nigdy nie widział go na oczy- kiwnął głową, abym poszedł za nim. Zostawiłem Dest odpoczywającą na kanapie, ale przedtem przykryłem ją ręcznie szytym kocem.
Udałem się z przyjacielem przez białe, drewniane drzwi. Mężczyzna wpisał jakiś kod na elektronicznym zamku i dotarliśmy do garażu. Moim oczom ukazał się cudny wóz- Audi R8*. Ten połyskujący, czarny lakier, wyczyszczone światła i obłożone wnętrze wysokiej jakości skórą. Miałem ochotę usłyszeć dźwięk jego silnika.
- Jesteś pewien?- spojrzałem pytająco na przyjaciela.
- Jestem. Dla mnie jest bezużyteczny, a wam będzie potrzebny- odpowiedział.
Przejechał dłonią po masce samochodu, jakby się z nim żegnał.
- Dzięki, Evan- uścisnąłem go.
Nie mogłem uwierzyć, że miałem wejść w posiadanie takiego cuda. Natychmiast pobiegłem po dziewczynę. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do garażu kładąc ją na tylnych siedzeniach samochodu. Potem udałem się do naszej dawnej sypialni i spakowałem wszystkie rzeczy do toreb, które zaniosłem do bagażnika.
- Czekaj chwilę!- krzyknął Ev wybiegając z pomieszczenia.
Wrócił po chwili z wielkim koszykiem z zapasem jedzenia, a w drugiej dłoni trzymał kilkanaście wieszaków z ubraniami i to nie były na 100% ubrania dla mnie. Z pokrowców wystawały kawałki różnych materiałów.
- Mi i tak się to nie przyda- mruknął uśmiechając się.

Wziąłem od niego wszystkie pakunki i wepchałem do bagażnika. Podziękowałem Evan’owi za pomoc. Zająłem miejsce kierowcy na bardzo wygodnym siedzeniu. Czułem ten przyjemny zapach i ekscytację. Brama za mną się otworzyła. Wziąłem głęboki oddech. Odpaliłem wóz, czując przyjemne wibracje przy pracy silnika. Spojrzałem do tyłu na Destiny. Słodko spała oparta głową o poduszkę ze skulonymi nogami owiniętymi kocem. Mój wzrok popadł na przestrzeń za nami. Wyjechałem z garażu i po chwili znalazłem się na drodze wyłożonej ściółką leśną. Słońce powoli wstawało, a niebo nabrało koloru opalu z lekką poświatą pomarańczowego i czerwonego. Założyłem na nos moje czarne okulary przeciwsłoneczne i ruszyliśmy w stronę słońca.
___________________________________________________________________

I jak? Cieszycie się, że Destiny przeżyła? Teraz zacznie się przygoda, która zmieni ich życie!


3 komentarze:

  1. Jak zwykle zajebistee <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste dajesz następne a kiedy będzie ???!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham <3
    Rozdział jest mega ;*
    czekam na nn. dodawaj szybko

    OdpowiedzUsuń