Music

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 58. "Wspominki o chorobie"

W gimnazjum może i trochę urosłam, ale też przytyłam. Próbowałam się nie załamywać, że rówieśnicy byli ode mnie wyżsi i chudsi.
Gdy byłam w liceum, założyłam koturny, aby choć na chwilę być wyższa lub taka sama jak inni. Skończyło się to totalną porażką, gdyż zaczęli na mnie wołać „krzywy koturn” i do tego złamałam nogę. Od tamtego czasu nie założyłam tych butów, a szczególnie do szkoły i pogodziłam się z moim niskim wzrostem, nową ksywą i tym, że nadal byłam nieco szersza od innych.
- Od kiedy ty tak mówisz?- spytał Justin nadal w szoku, odsuwając się ode mnie o krok.  
- Przepraszam. Po prostu nienawidzę jak ktoś tak do mnie mówi- zrobiło mi się głupio, że tak zareagowałam. Westchnęłam głęboko i usiadłam na trawie wpatrując się w nią głupio i bez żadnego celu.
Moja reakcja nie była odpowiednia. Powinnam się zaśmiać. W końcu to był tylko jeden mały wyraz, który nie miał mi zaszkodzić, a na pewno nie w taki okrutny sposób jak kilka wypuszczonych zdań z ust Riley Olemar.
Riley była długonogą, szczupłą, bogatą blondynką, za którą latali wszyscy chłopcy w mojej szkole i nie tylko. Miała duże, szare oczy, które w połączeniu z czarnym tuszem i jaśniejszym cieniem wyglądały zabójczo. Była bardzo popularna i szczyciła się nieskazitelną urodą i figurą.
Pewnego razu gdy z Sarą siedziałyśmy na schodach i rozmawiałyśmy o nowym uczniu z wymiany. Który nam obydwóm się podobał, wpadła Riley i jej paczka składająca się głównie z długonogich blondynek z niewyparzonymi japami, z których leciały takie słowa, że aż włos na głowie jeżył.
Przesunęłyśmy się, aby uniknąć kontaktu wzrokowego z divami. Jedna z nich usłyszała naszą rozmowę i natychmiast wszystkie zaczęły się śmiać.
- Ty, taka gruba, mała pokraka możesz pomarzyć o Sanders’ie. On nigdy by na ciebie nawet nie spojrzał- zadrwiła stojąc przed nami Riley. Jej mina wyrażała dumę z tego, że sprawiła mi przykrość.
Coś we mnie pękło. Poczułam jak w moich oczodołach zbierają się łzy. Ból i wstyd ogarnął mnie całą. Nie mogłam nic powiedzieć. Suchość w moich ustach utrudniała wydobycie się jakiegokolwiek dźwięku. Gdyby nie to, że poczułam się tak źle i miałam ochotę zapaść się pod ziemię, dawno bym już jej odpyskowała i znalazła coś na nią, ale wtedy pusta zagościła w mojej głowie.
Sara chciała już coś powiedzieć, lecz jej przerwałam, szturchając ją w ramię.
„One mają rację. Niedługo nie zmieszczę się w drzwiach”- pomyślałam połykając z trudem ślinę.
- No co gruba beko?! Nic nie powiesz?!- krzyknęła długonoga blondynka drwiąc ze mnie.
Nie wytrzymałam. Wstałam ze schodów i z oczami pełnymi łez uciekłam do damskiej toalety. Schowałam się w jednej z kabin i płakałam. Słone krople ciekły po moich policzkach strumieniami.
- Destiny! Destiny!- wołała mnie przyjaciółka, która po mojej ucieczce zaczęła wyzywać puste blondyny.
Ucichłam. Nie chciałam, aby ktokolwiek patrzył na mnie. Pragnęłam zostać sama na wieki.
Po tym zdarzeniu zaczęłam się głodzić. Po dwóch tygodniach głodówki wylądowałam w szpitalu z odwodnieniem i niedożywieniem.
Moi rodzice przestraszyli się, gdy lekarz oznajmił im, że jutro mogłam już nie żyć. Nasłuchałam się od nich godzinnych wykładów o jedzeniu – że muszę jeść, aby żyć.
Moja waga drastycznie zmalała podczas głodówki, ale i ja straciłam jakiekolwiek chęci i siły do życia. Nie mogłam nawet sama wnieść zakupów do domu. Pomagał mi mój sąsiad Frank, który nigdy nie przejmował się swoją wagą i wyglądał zdrowo. Gdy zaczęłam z powrotem jeść, przytyłam. Załamałam się już totalnie. Nawet Sara nie mogła się do mnie zbliżać. Stałam się oschła, niedostępna i co chwila stawałam na wagę, aby sprawdzić, czy mi ubyło. Moi rodzice mimo rozwodu, chcieli mi pomóc i jakoś wybić z głowy to moje całe „odchudzanie”. Gdy waga zaczęła rosnąć, od nowa nic nie jadłam. Oszukiwałam najbliższych, rodzinę, przyjaciół. Wszystkie dane mi posiłki wyrzucałam przez okno do ogródka starszej sąsiadki. Znów zaczęłam się cieszyć, gdy moja waga malała, ale ze mną było coraz gorzej. Włosy straciły blask i wypadały, paznokcie się łamały i wszystkie czynności, które kiedyś były dla mnie pestką, sprawiały mi wiele trudności. Często w szkole mdlałam, a codziennie rano modliłam się, aby przeżyć kolejny ciężki dzień. Tak dorobiłam się choroby, której nawet nie byłam świadoma. Anoreksja zamieniła moje życie w piekło. Gdy zgubiłam 15 kilogramów, powiedziałam sobie STOP. Tego było już za wiele. Wyglądałam jak wrak człowieka. Moje wszystkie kości można było policzyć. Policzki się zapadły, piersi zmalały,, a ja straciłam miesiączkę. Czy było warto? ABSOLUTNIE NIE!!!!!!!
Świadomość, że nie będę mieć własnych dzieci, przestraszyła mnie i dała do myślenia. Postanowiłam jeść. Z każdym dniem zwiększałam nieco kaloryczność posiłków. Jadłam zdrowo. Zaczęły mi smakować warzywa, owoce, orzechy, bakalie i ciemne pieczywo i inne ZDROWE węglowodany, które dodawały mi energii. Ten smak w ustach sprawiał, że uśmiechałam się. Mój żołądek przyzwyczaił się do pustki, dlatego powoli dodawałam do mojej ZDROWEJ diety posiłki. Policzki znów stały się pełne, piersi odzyskały swój rozmiar, a miesiączka wróciła. Zaczęłam chudnąć ZDROWO z ćwiczeniami.  Znów była dawną, uśmiechniętą i pełną energii Destiny. Z Sarą miałam idealny kontakt. A Riley i jej paczka przestały mi dokuczać. No może raz czy dwa usłyszałam od nich kilka obelg, ale jakoś mnie nie obchodziły. Ja wiedziałam, co przeszłam, aby stać się sobą, czyli normalną osobą. Schudłam, ale za jaką cenę. Mój organizm do dziś się regeneruje. Powiedziałam sobie DOŚĆ ze śmieciowym żarciem. To owoce i warzywa stały się moimi frykasami zamiast ociekających z tłuszczu frytek i innych „Fast-food’ów”. Ruch zaczął sprawiać mi większą przyjemność, a ja znów żyłam pełnią życia i nie przejmowałam się już głupimi komentarzami innych, bo z czasem, gdy przestałam na to reagować, im się to znudziło.

Dokuczanie mi było dla nich czystą zabawą, z której czerpali przyjemność. Gdy główny pionek w tej grze, czyli ja, przestał się udzielać, gra się skończyła, a oni dali mi spokój. Z tego, co wiem Riley i jej paczka pracują teraz w domu publicznym.  



___________________________________________________________________
BARDZO WAS PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE BYŁO ŻADNEGO ROZDZIAŁU.  
Wiecie .... WAKACJE. Cały dzień mnie praktycznie w domu nie ma, więc nie miałam czasu, aby pisać. 
Destiny ma rację co do zdrowego odżywiania. Jeśli uważacie, że macie kilka kilo za dużo tu i ówdzie, nie stosujcie żadnych diet typu KOPENHASKA, DUKANA, czy innych debilnych wymysłów, które mogą doprowadzić do uszczerbku zdrowia. Niby można szybko schudnąć, ale co się stanie, jeśli przerwiemy dietę? EFEKT JO-JO gwarantowany. Takie diety dostarczają za mało kalorii jak dla nas. 
Lepiej poczekać kilka tygodni i wziąć się za ćwiczenia nawet 10, 20 minut dziennie i zdrowo zgubić nasz tłuszczyk. 
Zastanawiam się czy nie założyć jakiegoś bloga o zdrowym odżywianiu i zdrowym odchudzaniu? Co Wy na to? ^^

MAM DO WAS OLBRZYMIĄ PROŚBĘ! JEŚLI CZYTACIE TO, TO ZOSTAWCIE KOMENTARZ. WYSTARCZY NAPISAĆ "CZYTAM" I J A BĘDĘ WIEDZIEĆ, ŻE WARTO TO DALEJ PISAĆ, ŻE MAM DLA KOGO. JEŚLI MOŻECIE WYSYŁAJCIE TEGO BLOGA ZNAJOMYM, BO CHCĘ ŻEBY MOJE STARANIA NIE POSZŁY NA MARNE I ŻEBY KTOŚ TO CZYTAŁ. 


KOOOOOCHAM WAAAAAS <3
NASTĘPNY ROZDZIAŁ W ŚRODĘ!!!!

5 komentarzy:

  1. Ja czytam i wysłałam już moim przyjaciółką :D To opowiadanie jest mega! xD

    OdpowiedzUsuń
  2. <3
    Kocham ten rozdział
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam a ty pisz więcej dialogów pomiędzy justinem a Destiny bo to trochę nudne się robi ale jest fajnie

    OdpowiedzUsuń