Dwa dni później…
Nadal mieszkaliśmy u Evan’a i Louise.
Z Justinem w ogóle nie rozmawiamy od naszej sprzeczki, a jak wymienimy kilka
zdań, to jest to zazwyczaj kolejna kłótnia. Miałam tego dosyć. Dobrze, że
Louise wspierała mnie i mówiła wszystko, co on jej powiedział. Niektóre słowa
sprawiały mi wielką przykrość, gdyż nie sądziłam, że ona tak naprawdę o mnie
myśli. Dziś Evan i Justin mieli pojechać na ryby na pobliskie jezioro za
Rootford. W końcu miałam szansę, aby nie widzieć GO. Mogłam odpocząć.
Zbliżał się wieczór, gdy wyszli i
zostałam tylko ja i Louise. Siedziałam na wygodnej kanapie wpatrując się w
literki w kolejnym moim ulubionym kryminale. Przypominał w połowie moje życie.
Strach, ucieczki, broń, kłótnie. Czułam się jakbym to ja była bohaterką tej
książki, cóż może byłam. Louise przygotowywała kolację. Chciałam jej pomóc,
lecz na przekór. No trudno, przecież to ona była gospodynią. W całym domu
zaczęło pachnieć serową zapiekanką. Aż mi ślinka leciała. Usiadłyśmy we dwie
przy podłużnym stole. Kobieta ostrym nożem kroiła kawałki dania na mój talerz.
Zaczęłam ze smakiem jeść. Lou się nie ruszyła, wpatrywała się we mnie
intensywnie, aż mnie to trochę zaniepokoiło. Nagle poczułam palący od środka
ból w klatce piersiowej. Próbowałam złapać powietrze. Przeraziłam się.
Chwyciłam po szklankę stojącej koło talerza wody i natychmiast ona wylądowała w
moim przełyku. Co mnie najbardziej zdziwiło, to to że Louise się uśmiechała i
nie ruszyła się z miejsca, gdy ja nie mogłam oddychać. Znów złapałam normalne
tempo wdechów i wydechów łapiąc się za gardło. Spojrzałam na kobietę. Jej twarz
wyrażała zdenerwowanie i wściekłość, tylko nie wiedziałam dlaczego. Wstała z
krzesła odsuwając je z siłą, aż podłoga zazgrzytała. Podeszła do mnie wcześniej
biorąc coś do dłoni, coś czego nie widziałam wcześniej.
- Louise…- wyjąkałam przerażona jej
postępowaniem. Moje serce waliło, a myśli toczyły bitwę, co powinnam zrobić.
- Oj zamknij się!- krzyknęła ostro. W
tym momencie zobaczyłam w jej dłoni, coś odbijającego światło. To był nóż.
Zerwałam się z krzesła biorąc niezdarnie oddechy, które dawały mi jeszcze
trochę życia. Nie wiedziałam, o co jej chodzi. Nic jej nie zrobiłam, a ona
próbowała mnie zabić. No cóż, czy ja kiedyś od tego ucieknę?! Czy będę mogła
żyć bez obaw, że ktoś mnie zaraz zamorduje?
Ruszyłam korytarzem do łazienki
zamykając drzwi na zamek. Nie wiedziałam, za co mam chwycić, żeby jakoś się
obronić. Zaczęłam grzebać po szafkach i znalazłam żyletkę Evan’a do golenia. To
było jedyne, co przyszło mi do głowy.
- Haha, i tak mi nie uciekniesz!-
usłyszałam szyderczy śmiech, który zbliżał się do mnie z każdym krokiem.
Próbowałam opanować oddech, ale nie
udawało mi się to. Ręce trzęsły się. Oparłam się plecami o drzwi wysłuchując
kroki Louise. Chwila ciszy i wielkie ostrze wybiło się w drewnianą powłokę tuż
obok mojej głowy. Zaczęło się wysuwać i uderzać z podwójną siłą w inne miejsce,
a ja przerażona natychmiast osunęłam się od nich zaciskając dłoń wokół
narzędzia. Jaka była szansa na to, że trafię jej w główną żyłę na szyi? Otóż
jedna na tysiąc. Chciałam uciec przez okno, ale było zamknięte od zewnątrz.
Znalazłam się w pułapce bez wyjścia. Nie mogłam uwierzyć, że znów jestem
zagrożona śmiercią i to jeszcze przez tak „niewinną” kobietę, jaką była Louise.
Drzwi były pełne dziur od ciosów
zadanych przez kobietę. Jej oko zatrzymało się na jednym otworku przyglądając
mi się z szyderczym uśmiechem pełnym nienawiści. Gdy to straszne ślepie znikło
chwilę potem wielki trzask uderzył mi do uszu. Ta drobna blondynka wyważyła
jednym kopnięciem drzwi. Moja dłoń mocniej zacisnęła się wokół trzymanego
przedmiotu, gdy zobaczyłam ją z nożem w ręku.
- Teraz mi nie uciekniesz.
Szybkim krokiem szła ku mnie. Serce
waliło jak opętane, gdy światło z żyrandola odbijało się od ostrza. Zbliżyła
się za bardzo blisko mnie. Jej twarz omal stykała się z moją, gdy ja z
przerażeniem chowałam swoją „broń” za plecami.
- Ostatnie życzenie?- zapytała
wyciągając na moich oczach nóż.
- Tak. Zgiń w piekle- odpowiedziałam.
______________________________________________________
I jak podoba Wam się taki obrót spraw? Biedna Destiny, gdzie nie pójdzie, próbują ją zabić.
Proszę o Wasze opinie. Kocham Was <3