Music

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 35. "Czy się zakochałam?"

Chcę podziękować mojej przyjaciółce za pomoc przy tym rozdziale. Niektóre fragmenty są pisane z jej twórczością. 

______________________________________________________________________
Zbliżał się wieczór. Siedziałam sama w pokoju. Na łóżku leżały dwie, czarne torby. Stanęłam naprzeciwko okna zaglądając za nim. Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi i natychmiast odwróciłam wzrok w stronę odgłosu. Zobaczyłam Justina stojącego w progu i opierającego się o framugę.
- I jak? Podoba ci się?- spytał odpychając się od ściany i podchodząc do mnie.
- Jest … ładnie – wydukałam wpatrując się uważnie w każdy jego ruch.
- Wiesz, że będziesz spała ze mną w jednym łóżku – powiedział dobitnie, jakby czekając na moją odpowiedź.
Zacisnęłam usta w cienką linię i odeszłam od okna siadając w kącie łóżka.
- Wiem i radzę ci uważać- zagroziłam ostrym tonem.
- Haha, na co?- zaśmiał się.
- Na każdy twój ruch. Umiem się bić- uniosłam łokcie do góry zaciskając pięści. W duszy śmiałam się sama z siebie.
- Doprawdy?- zadrwił unosząc brwi.
- Chcesz się przekonać?
- Dajesz- rzucił pewnie.
Justin usiadł koło mnie udając wielkiego boga siły. Uniosłam się na jednym kolanie i złapałam jego nadgarstki, przytwierdzając go tym samym do łóżka. Jego głowa spoczęła na błękitnej poduszce wypełnionej kaczym pierzem. Kosmyki moich włosów gładziły go delikatnie po twarzy sprawiając, że się zaśmiał. Jego nogi były pomiędzy moimi udami, tak że ja górowałam, w końcu. Spojrzałam w jego karmelowe oczy, które znów mnie zahipnotyzowały. Nie mogłam się ruszyć, nie chciałam. Moje palce oplotły jego nadgarstki, a kąciki ust samowolnie się uniosły. Stojące na żelu włosy Justina lekko muskały moje czoło. Dziwnie się czułam. To było, jakby ktoś wiercił mi w żołądku. Zakochałam się? O nie! Nie mogłam na to pozwolić! On był zabójcą! Ale chwila, ja też nim byłam…
- Jestem silna- wydukałam przegryzając górną wargę.
- Ale ja silniejszy.
Nagle Justin wykonał jeden szybki i sprawny ruch obracając mnie, tym samym znalazłam się na dole, pod nim. Teraz on górował. Moje nogi przylgnęły do siebie, a uda chłopaka trzymały je w jednym szyku. Zaśmiałam się pod nosem, gdy moje nadgarstki zostały lekko przyciśnięte do poduszki tuż nade mną przez dłonie Justina. W jego oczach zobaczyłam iskierki szczęścia i coś innego, coś czego nigdy u niego nie widziałam, no może tylko wtedy w lesie. Oczy świeciły się jak dwie gwiazdeczki na niebie oświecając moją twarz. Uśmiechnął się pokazując białe ząbki. Nagle śmiech zanikł i nastała cisza. Jedyne, co słyszałam to śpiew ptaków za oknem, szum drzew i szeptanina Louise i Evana, którzy rozmawiali o dzisiejszym obiedzie. Chłopak wpatrywał się we mnie intensywnie, dając mi poczucie dyskomfortu. Nagle jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej. Mój wzrok ustał na jego czerwonych i pełnych ustach. Wiedziałam, co się zaraz wydarzy, tylko nie wiedziałam, czy tego chcę. Jednak część mojego ciała pragnęła jego dotyku, pocałunków i widoku, ale druga chciała się go pozbyć i zachować odległość. Poczułam jego ciepłe i zwilżone usta na moich.
*******************Perspektywa Justina************
Gdy schyliłem się nad nią, do końca nie wiedziałem, co robię. Te oczy, oczy które wręcz mnie przyciągały i te usta, których tak bardzo pragnąłem, to wszystko powodowało u mnie dreszcze. Moje usta same z siebie zbliżyły się do jej cudnych warg lekko je muskając. Były słodkie, niczym posmarowane miodem. Bałem się jej reakcji, jednak ona zachowała się tak, jakby też tego chciała. Każda komórka mego ciała pragnęła jej bliskości. Czułem narastające ciepło, które wypełniało mnie od środka. Moje usta pulsowały gorącem. Pragnąłem dostać się do wnętrza jej ust. Lekko przejechałem językiem po ciepłych i zwilżonych wargach Destiny, a ona w odpowiedzi lekko je rozchyliła. Moje oczy same się otworzyły, gdyż chciałem zobaczyć reakcję dziewczyny. Miała lekko przymknięte powieki, a czerwony rumieniec oblał jej policzki. Wczułem się w jej całowanie, a nasze języki razem tańczyły powodując u nas lekkie drgnienie. Było namiętnie, ale słodko, było romantycznie, ale z wyczuciem. Nie chciałem tego kończyć, chociaż wiedziałem, że nie mogę też kontynuować. Jednak się przezwyciężyłem i zacząłem się lekko unosić odrywając się od jej aksamitnych ust. Miałem wrażenie, jakby Destiny próbowała mnie przy sobie zatrzymać. Nasze oddechy łączyły się w jeden gorący podmuch. Kiedy ta chwila się skończyła, mogłem w końcu ujrzeć błyszczące iskierki dziewczyny, które promieniowały dezorientacją, ale i ekscytacją. Bałem się, że coś do niej poczułem, choć wiedziałem, że tak jest. Ta sytuacja mogła zmienić stosunki między nami. Właśnie teraz chciałem uciec stamtąd i znaleźć się daleko, aby wszystkie emocje ucichły. Nagle usłyszałem donośny dźwięk pukania do drzwi i natychmiast zerwałem się na równe nogi podchodząc do nich. Drewniana powłoka uchyliła się, a z niej wystawała głowa uśmiechniętej Louise. Przestraszyłem się, że mogła coś usłyszeć lub zobaczyć przez ten cholerny otworek na klucz. W mojej głowie roiło się od dziwnych myśli i planów, które miały jakoś wytłumaczyć mój wyczyn. Kobieta spojrzała na leżącą i zdezorientowaną Destiny na łóżku, a potem na mnie. Oglądnąłem się na brunetkę, zacisnąłem usta w cienką linię i wściekły sam na siebie wyszedłem z pokoju bez ani jednego słowa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz