Music

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 30. "Mów mi prawdę"

Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Nie wiedziałam, czy ona coś o nim wie. Przecież nie mieszkała w moim mieście. A co jeśli on był znany nawet tu? Nagle chłopak niespokojnie stanął koło mnie.
- Sara to jest Justin. Justin to Sara- przedstawiłam sobie ich. Przyjaciółka zmierzyła go oskarżycielsko wzrokiem. Nigdy nie była ufna, co do mężczyzn, bo miała swojego Ron’a. Był to dwudziestoczteroletni chłopak z wielką burzą blond loków na głowie, brązowymi oczami i dużym, znienawidzonym przeze mnie uśmiechem. Pracował w tutejszym warsztacie samochodowym jako pomoc. Nie lubiliśmy się szczególnie, gdyż on uważał, że przynoszę na Sarę same problemy. Może miał racje?
Blondynka zerknęła na mnie unosząc lewy kącik ust. Po Justinie było widać, że wolałby teraz znaleźć się gdzieś daleko od Sary, gdyż przegryzał ze zdenerwowania dolną wargę. 



- Wejdźcie- zmarszczyła czoło popychając drzwi, aby się otworzyły.
Spojrzałam na bruneta. Jego mina wyrażała wszystko. Przymrużone oczy penetrujące drewnianą powłokę, usta zwinięte w cienką linię i lekkie zawstydzenie widoczne w jego ruchach. Weszłam pierwsza do środka, za mną Justin, a na końcu Sara zamykająca drzwi na zamek. Stałam na przedpokoju w kolorze perłowo-różowym z białymi akcentami. Dawno tu nie byłam. Na komodzie w odcieniu kości słoniowej stały oprawione w tego samego koloru ozdobione kwiatki ramki z naszymi wspólnymi fotografiami za czasów szkolnych. Byłyśmy takie szczęśliwe, myśląc o naszej przyszłości i o wszystkich planach z nią związanymi. Stało też tam kilka zdjęć jej i Ron’a. Oczywiście on z głupim uśmieszkiem, którego w nim nienawidziłam.
- Mam pytanie. Możemy się u ciebie przespać przez jedną noc?- spytałam odwracając wzrok z komody na nią.
- Dobrze, ale tylko jedną. Ron wraca jutro z samego rana, więc wolę żeby was tu nie było, a szczególnie ciebie Justin- odpowiedziała ciężko najpierw patrząc na mnie, a potem na chłopaka z oburzoną miną.
- Dzięki, Sara- uśmiechnęłam się przytulając ją.
Justin nie odezwał się. Wiedziałam, że był na mnie zły, gdyż zaciskał pięści zbliżając swoje brwi do siebie.
Sara zaprowadziła nas do salonu. Był pomalowany na limonowy kolor z brązowymi akcentami. Na jednej ze ścian widniała fototapeta z fioletową różą. Przy ścianie stała brązowa kanapa z poduszkami w kwiatami, a przed nią stolik do kawy. Był tam również telewizor 40-calowy, a na podłodze leżał okrągły, zielony dywanik, który idealnie pasował do wnętrza. Kuchnia była intensywnie czerwona. Oh! Ona to miała styl, jak zawsze. Ślicznie wyglądający fioletowy żyrandol oświetlał całe pomieszczenie, a lampki przytwierdzone do ścian dodawały poświaty różnych wzorków.
- Więc tu będziesz spał ty, Justin- zmierzyła go wzrokiem i wskazała dłonią na kanapę. – A ty ze mną w pokoju – skierowała się do mnie lekko się uśmiechając.
„Ach ta Sara”
Justin podszedł niepewnie do kanapy opuszkami palców dotykając jej powierzchni. Odwrócił się do mnie i kiwnął głową, lecz nadal w jego ruchach wyczuwałam ostrożność.
Siedziałam na miękkim łóżku w sypialni Sary popijając gorącą herbatę z cytryną. Blondynka ostrożnie zamknęła drzwi, aby nie narobić hałasu. Rozglądałam się po ścianach wyłożonych błękitną tapetą w brązowe figury geometryczne, głównie okręgi i koła. Jej łóżko było nad wyraz wygodne. Lampka, która stała koło niego na nocnej szafce z ciemnego drewna wypełniała światłem cały pokój.
- A więc, kto to jest?- spytała siadając koło mnie po turecku.
Wzięłam łyk herbaty oplątując palcami różowy kubek z serduszkami, który kiedyś podarowałam jej w prezencie na urodziny.
- Umm, to jest Justin- odpowiedziałam siorbiąc pod nosem.
- Ale kim jest dla ciebie- obniżyła kubek z poziomu mojej twarzy.
- Przyjacielem- zmyśliłam. Przecież nie mogłam powiedzieć jej, że tak naprawdę jest płatnym zabójcą, który nie zna litości i kocha jak jego ofiary cierpią.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem unosząc brwi. Wysłałam jej niezrozumiałe spojrzenie i kubek znów powrócił na swoje dawne miejsce dopijając mnie ciepłym napojem.
- Naprawdę- uniosłam prawą rękę na serce dając jej przysięgę prawdomówności. Wiem, że ją złamałam, ale specjalne okazje potrzebują specjalnych środków. Wolałam skłamać, niż potem żyć w świadomości, że Sara zamartwia się o mnie i nie może spać.
- Dobra wierzę ci- odetchnęłam głęboko na jej słowa, lecz nie dałam po sobie poznać, że kłamię. – Ale wytłumacz mi jedną rzecz, albo i nawet więcej- powiedziała poważnie opierając brodę o łokieć.
Kiwnęłam głową na „tak”.
- A więc pierwsze: Co tu robicie?
- Jechaliśmy z Justinem właśnie nad um- zamyśliłam się- do Las Vegas, kiedy okazało się, że pomyliłam strony i dotarliśmy tu. A co nie cieszysz się?- wydukałam jeżdżąc palcem po kubku w te i z powrotem nie patrząc na Sarę.
- Spójrz na mnie – uniosła mój podbródek kierując mój wzrok prosto w jej niebieskie oczy. – Kłamiesz- zorientowała się.
„Sara, dlaczego ty mnie tak dobrze znasz?!”
- Mów mi prawdę- zażądała. Zamknęłam oczy i głośno przełknęłam ślinę, nawet tego nie zauważając. Moje dłonie mocniej zacisnęły się wokół kubka, gdy pomyślałam, że Sara miałaby się wszystkiego zaraz dowiedzieć przez moją niewyparzoną japę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz