Music

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 18. "Wszystko mi zabrałeś"

Byłam zaskoczona rozmową Justina. Co w ogóle miały oznaczać słowa „Ona sobie da radę, nie jest taka jak myślisz.”? Zaczęłam się martwić. Co Justin kombinował? Jego głupie pomysły mnie przerażały. Nagle usłyszałam kroki w moją stronę. Szybko oderwałam ucho od drzwi i udawałam, że dopiero weszłam na górę. Głowa Justina wyjrzała z pomieszczenia.
- Mogę wziąć kąpiel?- zapytałam ze zdenerwowania bawiąc się palcami.
Czułam, że coś jest nie tak. Chłopak był bardzo podejrzliwy i mierzył mnie swoim przeszywającym wzrokiem.
- Tak – mruknął.
Wyglądał jakby był zestresowany. Opuściłam oczy z jego osoby i weszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na zamek. Nie chciałam, żeby Justin nagle wparował, gdy będę naga. Wiedziałam, że tego by nie zrobił, ale wolałam się na wszelki wypadek ubezpieczyć. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam było popatrzenie się w wielkie, pięknie ozdabiane lustro. Oświetlały go lampki przyczepione tuż nad nim. Zobaczyłam moją twarz. Na prawym policzku widniała mała ranka spowodowana uderzeniem nieżyjącego już mężczyzny. Opuszkami dotknęłam uszkodzonego miejsca. Powoli tworzył się strupek. Następnie spojrzałam na moje nadgarstki. Nadal widniały blizny. Bałam się, że jeśli Justin je zobaczy, pomyśli, że jestem słaba i że dałam się emocjom, że się poddałam. Odkręciłam ciepłą wodę w wannie. Zaczęłam zdejmować z siebie każdą część mojej garderoby. Weszłam do napełnionego gorącą wodą mebla. Moje mięśnie natychmiast rozluźniły się. Poczułam się dobrze. Było mi tak przyjemnie, gdy ciepłe strumienie wody uderzały o moje wykończone ciało. Zamknęłam z przyjemności oczy. Chciałam się, choć na chwilę odprężyć, zapomnieć o wszystkim złym. Wyobraziłam sobie dom mojej babci na farmie w Nashville. Cisza, spokój, zero samochodów, spalin, a przede wszystkim brak problemów. Tam można było wziąć konia i galopować po polanie, jednak nie miałam tam warunków, aby się uczyć. Moi rodzice wzięli rozwód, kiedy skończyłam pięć lat. Wychowywałam się z mamą. Z tatą nie utrzymywałam specjalnych kontaktów. Czasami wpadł do nas w odwiedziny. Niestety, gdy skończyłam liceum, moja mama umarła, a raczej została zamordowana. Wszyscy uważali, że był to wypadek samochodowy, lecz ja wiedziałam swoje. Widziałam śmiejącą się twarz mężczyzny z wielkim tatuażem na szyi i ten jego wzrok pełen satysfakcji. Od tamtej chwili zamknęłam się w sobie. Nie potrafiłam nikomu zaufać oprócz Sarze. Ona była wyjątkiem. Do nikogo nie zbliżyłam się wystarczająco dobrze, aby móc mu powiedzieć wszystko. Leżałam w wannie zanurzona po szyję. Jedna ręka powędrowała zza mebel na oparcie rysując jakieś wzroki wodą, a głowa w końcu mogła odpocząć. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Tak?- zapytałam niepewnie wsłuchując się w dźwięk.
- Przyniosłem ci jakieś ubrania na przebranie. Zostawiam je przed łazienką- usłyszałam głos Justina.
Wydawał się ciepły, ale i obojętny. Męczyły mnie wciąż jego słowa „Ona sobie da radę, nie jest taka jak myślisz”. Co one właściwie miały znaczyć?
„Czy coś zrobiłam źle?”- zastanawiałam się.
Postanowiłam wyjść z wanny, gdy skóra na moich kończynach zaczęła się marszczyć. Owinęłam się miękkim ręcznikiem zawiązując go pod pachą. Wytarłam włosy. Otworzyłam zamek i delikatnie pociągnęłam klamkę na dół. Uchyliłam drzwi na małą szerokość i spojrzałam na podłogę. Leżały na niej ładnie poukładanie ubrania. Chwyciłam je do rąk i zamknęłam za sobą drewnianą powłokę. Rozwinęłam każdą część garderoby. Powiem szczerze, że to nie było złe, a nawet ładne. Gdy odwijałam bluzkę, zobaczyłam pod nią białą bieliznę. Zaśmiałam się pod nosem z wyboru chłopaka. Założyłam na siebie ubrania, które mi przyniósł.
Składały się one z czerwonych, krótkich spodenek, białej bluzki z koronką na ramiączkach oraz moich czarnych trampek. http://www.faslook.pl/collection/bloooooog/ 
Cały strój ładnie się komponował ze sobą. W szafce pod zlewem znalazłam szczotkę do włosów. Nie obchodziło mnie, że należy do niego. Delikatnie przejechałam ją po moich mokrych włosach. Oczywiście kołtuny na końcówkach dały o sobie znać przy rozczesywaniu. Zaczęłam trzepać włosami w górę i w dół, niczym gwiazda rocka. Może się i tak czułam. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam dość ładną szatynkę z dużymi, brązowymi oczami. Lekko się uśmiechała wpatrując się w idealnie leżące na niej ubrania. Przerwałam oglądanie się i chwyciłam brudne ubrania leżące na podłodze. Wyszłam z dusznej łazienki i stanęłam przed sypialnią Justina. Już chciałam zapukać, gdy usłyszałam za mną chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam go z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Coś chciałaś?- zapytał, jakby chciał się mnie spławić.
- Umm…- zapomniałam, co mam powiedzieć, gdy spojrzałam w jego karmelowe oczy, które kipiały obojętnością- gdzie mogę dać te ubrania?- zapytałam po chwili patrząc na ubrania, które przyciskałam do moich piersi.
- Wyrzuć je do śmietnika, spal, cokolwiek i daj mi spokój- powiedział oschle wywracając oczami.
Miałam uczucie, że mu jednak nie za bardzo zależy na tym, abym tu została.
- Siebie wrzuć do śmietnika – mruknęłam pod nosem kierując się w stronę schodów. Zaczęłam klnąć pod nosem na temat jego osoby, gdy schodziłam na dół. Zdenerwował mnie swoim szczeniackim zachowaniem. Był jak mały, rozkapryszony bachor. Raz był nawet w porządku, a drugim razem miałam ochotę rzucić w niego czymś ciężkim. Przycisnęłam mocniej ubrania do piersi. Schowałam je pod kanapą. Kiedyś jeszcze mogły się przydać. Nagle zaczęło burczeć mi w żołądku. Usłyszałam kroki chłopaka kierujące się do salonu. Byłam na niego obrażona. Nie miałam ochoty się do niego odzywać.
- Jesteś głodna?- zapytał z przymusu.
- Nie- odpowiedziałam trzymając głowę prosto patrząc na wyłączony telewizor, tylko, aby nie spojrzeć na niego.
Wzruszył ramionami i udał się do kuchni. Odwróciłam wzrok patrząc jak podąża w stronę lodówki pełnej smakołyków. Wyjął z niej pierś z kurczaka. Sięgnął następnie do górnej szafki po makaron. Zaczął przygotowywać danie. Miałam ochotę zdzwonić po pizzę.
„Gdzie mój telefon?!”- przypomniałam sobie nagle, że nie czułam urządzenia w moich kieszeniach od spodenek, ani wcześniej w spodniach.
- Czego szukasz?- zapytał z zawadiackim uśmieszkiem patrząc na moje poczynania.
- Nie powinno cię to obchodzić- fuknęłam.
„Cholera! Gdzie mój telefon?!”- krzyczałam w duszy.
Czułam w sobie złość na samą siebie, że wcześniej nie pomyślałam o towarzyszącym mi w codziennym życiu urządzeniu.
- Chodzi ci o to?- znów usłyszałam jego drwiący głos. Było wyczuć rozbawienie. Spojrzałam na jego dłoń, w której trzymał moją fioletową komórkę. Ucieszyłam się, że jej nie zgubiłam, ale i zaniepokoiłam, gdy on ją miał. – Na razie nie będzie ci potrzebna- powiedział chowając urządzenie z powrotem do kieszeni u jego spodni.
Na mojej twarzy pojawił się smutek. Głęboko westchnęłam siadając na kanapie. Schyliłam się opierając podbródek o dłonie.
- Człowieku, wszystko mi zabrałeś- mruknęłam z odrobiną rozpaczy.
- Wszystko?- powiedział ironicznie.
- Wszystko- powtórzyłam.- Mój dom, mój spokój, moje życie, moją reputację grzecznej nastolatki i jeszcze mój telefon- wymieniałam po kolei zanurzając coraz bardziej moja brodę w dłoniach.
- Sama sobie zabrałaś reputację. To ty strzelałaś, nie ja- rzucił ze spokojnym tonem, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Broniłam cię. Mogłeś zginąć!- wyrwałam się.
- Cóż mogłem, ale tego nie zrobiłem.
- Jesteś palantem!- krzyknęłam wstając z kanapy. Byłam wściekła. Uratowałam mu życie, a on tak się odpłacał.
„Co za debil! Mogłam go tak zostawić! Może nie miałabym tylu kłopotów i teraz rozmawiałabym z Tomem o nowym zielonym stroju, a nie z Justinem”- myślałam zaciskając szczękę.
- Jeszcze raz mnie przezwiesz, to pożałujesz- zagroził poważnym tonem.
- No dajesz, kretynie- rzuciłam pewnie. Zaraz pożałowałam, że to zrobiłam.

Czułam w sobie tylko strach i przerażenie.

______________________________________________________________________
Cześć wszyscy, którzy to czytacie. Otóż dodałam zakładkę "Bohaterowie TWO DIFFERERNT WORLDS" Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda główna postać, czyli Destiny, to tam macie zdjęcie. Chcę Was prosić o komentowanie, ponieważ chcę  znać Waszą opinię, co do opowiadania. 
A co do akcji w nim. Jak myślicie Justin zrani Dest? Co się stanie w klubie podczas rozmowy z Raymund'em? Na te pytania dostaniecie odpowiedź w dwóch następnych rozdziałach, które pojawią się jutro, jak będę miała czas. Wiecie sprawdziany ... uhh nauczyciele nie mają litości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz