Music

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 6. "Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć..."

W kuchni ostrożnie wyjęłam nóż z szafki. Obawiałam się, że za drzwiami może stać Justin gotowy mnie zabić. Uważnym krokiem zbliżałam się do źródła pukania. Kierowałam stopy, aby tylko nie nadepnąć na skrzypiącą część paneli. Osoba za drzwiami wydawała się czegoś chcieć, bo nie przestawała pukać. Spojrzałam przez judasz delikatnie się unosząc na jednej nodze. Widok, który zobaczyłam uspokoił mnie. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam Sarę. Młoda blondynka o zielonych oczach była moją przyjaciółką. Ufałam jej, była jedyną osobą znająca mnie całą. Wiedziała, jaka jestem, znała moje sekrety. Ona mieszkała za miastem, więc widziałyśmy się dość rzadko. Często za nią tęskniłam, szczególnie, że byłam tu sama, sama jak palec. Blondynka nie przestawała pukać, wiedziała, że jestem w domu. Otworzyłam drzwi z ulgą i uśmiechem.
- Cześć De-e-estiny-y- powiedziała urywając, kiedy zobaczyła mnie z nożem w ręku.- Po co ci ten nóż?
- Wchodź!- wciągnęłam ją za dłoń do środka oglądając się czy na zewnątrz, ktoś nas nie obserwuje, na przykład ktoś taki jak Justin. Spojrzałam w prawo i w lewo. Nic niepokojącego nie zauważyłam oprócz kobiety z meszkiem pod nosem oglądającą jak rośnie trawa. Zamknęłam drzwi na zamek i odetchnęłam z ulgą.
- O co ci chodzi? – zapytała zdziwiona przyjaciółka. Prawie o niej zapomniałam.
- Sara!- krzyknęłam rzucając się na jej szyję z wielkim uściskiem. – O nic chodzi. Co ty tu robisz?- próbowałam zmienić temat, jednak jej mina była poważna. Wiedziała, że coś jest nie tak.
- Mów natychmiast! – zażądała krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.
- Może się czegoś napijesz?- zaproponowałam idąc korytarzem do kuchni.
- Dest…- w jej głosie wyczułam, że się nie podda i będzie mnie męczyć dopóki się nie dowie wszystkiego.
- Kawa? Herbata?- odwróciłam wzrok w stronę wiszących, drewnianych półek oglądając pudełko od różnych herbat i innych.
- Nie wyjdę, póki się nie dowiem, o co chodzi. Siadaj i mów- wskazała ręką na sofę.
Poddałam się i klapnęłam koło niej na siedzeniu.
- Więc?- moje przesłuchanie się zaczęło. – Dlaczego trzymałaś w dłoni nóż? Po co ci on?
- Wiesz bezpieczeństwo przede wszystkim- uśmiechnęłam się żartobliwie, jednak ona zmierzyła mnie wzrokiem. Nie uwierzyła.
- A prawdziwy powód?
- Uhh… mam problem, ale nie mogę ci powiedzieć, bo wtedy ty też będziesz w niebezpieczeństwie- powiedziałam wszystko na jednym wdechu. Nie mogłam pozwolić, aby Sam była zagrożona, tak jak byłam ja. Ona na to nie zasłużyła. Była dobrą osobą, o złotym sercu. Nie należała się jej kara za to, że ja za dużo powiedziałam. Bałam się, że on może mnie obserwować, że może nawet teraz widzi mnie, a ja o tym nie wiem. Może czekał przed domem i obserwował mnie z okien. Ale skąd on mógł wiedzieć, gdzie mieszkam.
- Destiny, zaczynam się bać- złapała mnie za rękę- ale wierzę, że jakoś razem to zdołamy pokonać. Tylko mi powiedz- wpatrywała się w mnie tymi swoimi zielonymi jak szmaragdy oczami.
- Nie! Nie zrobię ci tego! – wstałam z kanapy podchodząc do okien. Nie zauważyłam żadnego oprócz sąsiadów oraz Sam samochodów.
- Ale jak mi nie powiesz, będzie gorzej. Wiesz, że możesz na mnie liczyć- znalazła się koło mnie mówiąc tym spokojnym i ciepłym głosem.
- Nie może być gorzej- zaprzeczyłam.- Nawet nie wiesz, w jakim bagnie jestem. Chodź ty nie naciskaj na mnie. Robię to dla twojego dobra. Będzie lepiej jak już pójdziesz- odpowiedziałam ciężko. Nie chciałam jej zranić.
Zrobiła smutną minę, zabrała swoją błękitną torebkę z kanapy i podążyła w stronę drzwi.

- Pamiętaj zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, ale skoro jest tak źle, jak mówisz, uważaj na siebie. Pa, Destiny- uśmiechnęła się i wyszła. W jej oczach był smutek, a ja czułam się podle. Usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Miałam złe przeczucia. Poszłam do swojego pokoju. Nie mogłam wytrzymać tej całej presji. Jego słowa „Pożałujesz tego” zmusiły mnie do głębszej refleksji, która wprowadziła mnie w sen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz