Music

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 13. "Wolisz śmierć wolną w cierpieniach czy szybką i bezbolesną?"



Przestałam mimowolnie ciąć następne kreski. Odrzuciłam zakrwawioną żyletkę w kąt łazienki. Podeszłam do umywalki opierając się prawą ręką o brzeg. Odkręciłam zimną wodę. Wydawała się ukojeniem na moje pulsujące rany. Lekko jęknęłam kiedy życiodajny płyn otulił moje cięcia. Otarłam łzy przedramieniem i czekałam aż krew przestanie cieknąć. Spojrzałam na miejsce koło wanny. Na podłodze była plama pulsującego w moich żyłach płynu. Nie dawałam sobie rady.
***************************Perspektywa Justina********************
Pocałowałem ją. To był błąd. Musiałem pamiętać, kim jestem. Jeśli ktoś dowiedziałby się o naszym zbliżeniu, ona była by w niebezpieczeństwie. Jeden z gości Raymunda na pewno by ją załatwił. Odszedłem. Wiedziałem, że tym ją ranię. Musiałem o niej zapomnieć. Musiałem wyjechać.
**************************Perspektywa Destiny********************
Miesiąc później …
Przez cały czas nie dostawałam żadnych znaków życia od Justina. Rozpłynął się. Znów. Poddałam się. Chciałam o nim zapomnieć i powoli udawało mi się to. Nie widziałam go, nie słyszałam jego głosu, lecz miałam pustkę w sercu. Pocałował mnie i zniknął. Okazał się tchórzem. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Rany po okaleczeniach zamieniły się w blizny, które ukrywałam. Wstydziłam się, że zrobiłam to przez niego. Byłam taka głupia.
 Szykując się do pracy ubrałam białą tunikę w czarne paski z rękawem ¾, jeansy i czarne trampki oraz jeansową kurtkę. ubranie Pogoda nie zapowiadała się słonecznie. Niebo było biało-szare. A z chmur leciały pojedyncze krople deszczu. Zaczęłam iść w stronę baru omijając kałuże. Po dziesięciu minutach mojego sprintu znalazłam się przed budynkiem. Nikogo w środku nie było oprócz Markusa. Siedział z gazetą na moim miejscu.
- Cześć Markus- powiedziałam łapiąc oddech.
- Cześć Destiny- nie oderwał wzroku od kartek.
- Co tu tak pusto?- zapytałam zawieszając kurtkę na wieszaku. Oglądnęłam się po pomieszczeniu.
- Nie ma ruchu od wczoraj. To przez to morderstwo. Ludzie boją się wychodzić z domu- wytłumaczył.
Zdziwiłam się. Faktycznie nikogo nie było widać zza szyb. Gdy szłam też ani żywej duszy.
- Ja się zbieram. Nie ma, po co siedzieć. Idziesz też?- wstał z krzesła odkładając gazetę na blat.
- Nie. Jak już przyszłam to posprzątam. Może ktoś jeszcze wpadnie- rzuciłam biorąc do rąk szmatkę w kratkę.
- To pa. Powodzenia- powiedział wychodząc.
Zostałam sama. Zaczęłam wycierać stoliki, a potem sprzątać naczynia. Pomieszczenie nie było zbytnio przepełnione światłem. Usiadłam na chwilę na swoim czerwonym krześle i włączyłam telewizor. Leciały wiadomości. Kolejne morderstwo w naszym mieście. Zastanawiałam się, kogo może to być sprawka. Justina nie było. A może był? Może ukrywał się przede mną? Wszystko wydawało się takie dziwne, nienormalne. Tęskniłam za swoim starym miastem. Tam był spokój, cisza, zero problemów. Dlaczego wyjechałam? Chciałam nowego życia. Chciałam być samodzielna.
Zbliżała się 20:00. Nikt nie przyszedł do baru. Zamknęłam budynek, wzięłam kurtkę i wyszłam. Na ulicy nie było ani żywej duszy. Niebo pociemniało, a lampy delikatnie oświetlały drogę. Przechodząc koło ciemnej uliczki zauważyłam obcą postać. Opierała się plecami o ścianę. Spojrzałam na nią i szybkim krokiem minęłam. Usłyszałam jak idzie za mną. Jego niespokojny oddech obijał mi się o uszy. Przestraszyłam się. Zastanawiałam się, dlaczego zawsze tylko ja wpadam na jakiś świrów.
Obejrzałam się za siebie i zauważyłam chłopaka, a raczej mężczyznę. Był łysy z lekkim zarostem na brodzie. Miał na sobie czarną skórę. Patrzył się na mnie lekko unosząc kąciki swoich ust. Przeszywał mnie wzrokiem. Omijając publiczną pralnię, poczułam czyjąś dłoń na moich ustach.
- Cii- szepnął mi od tyłu do ucha.- Wolisz śmierć wolną w cierpieniach czy szybką i bezbolesną? Ja sam wolę to drugie- zaśmiał mi się do ucha. Poczułam jak jego dłoń powędrowała do kieszeni w kurtce. Wyjął z niej nóż. Przyłożył mi go do gardła. Czułam jak przyciska ostrzę. Moje serce zaczęło szybciej bić. Byłam przerażona. Nie mogłam uwierzyć, że tak miałabym skończyć. Całe życie minęło mi przed oczami. Moje urodziny, pierwsza miłość, matura, rodzice i na końcu twarz Justina. Ale to ostanie minęło na prawdę między uliczkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz