Music

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 39. "On uważa, że to twoja wina..."

Obudziłam się wtulona w lawendową pościel na łóżku. Dookoła było jasno. Przez okno wpadały promienie wstającego słońca. Dokładnie czułam każdą część mego ciała. Teraz wiedziałam, jaki ból czują zapaśnicy, kiedy oberwie im się od przeciwnika. Pachniało świeżością poranka. Jedyne, co mnie zastanawiał, to sposób w jaki się tu znalazłam oraz gdzie znów podział się Justin. Z delikatnością w każdym ruchu podniosłam się z łóżka powoli stąpając po drewnianej podłodze wyłożonej białym dywanem. Czułam się jak zaćmiona. Miałam na sobie czarną koszulę nocną, chyba Louise. Nic nie pamiętałam. Jedyne, co przychodziło mi do głowy to albo pobicie, albo jakaś walka, nic innego. Podeszłam do okna i opuszkami palców przejechałam po pomalowanym na biało parapecie. Nagle wszystko mi się przypomniało. Kłótnia z Justinem, ucieczka, deszcz, las, burza, upadek, pole pszenicy i przepełniający mnie ból. Wzdrygnęłam się na te wszystkie wspomnienia. Znów byłam w punkcie wyjścia. Stałam tam w pokoju i nadal zastanawiałam się, co mam robić dalej. Kolejna ucieczka stawała się już monotonna – zawsze przez okno. Jednak nie rozumiałam Justina. Mówił mi, że ma ochotę czasami mnie zabić, więc dlaczego nie pozwolił mi umrzeć samej? Miałby przynajmniej miej kłopotów, jakim byłam ja. Nagle klamka w drzwiach poruszyła się, a zza drzwi wyjrzała postać Louise.
- Boże, Destiny- podeszła do mnie pełna ulgi.- Nigdy tak nie rób- przytuliła moją obolałą twarz do swojej delikatnie całując czoło.
Chciałam pisnąć z bólu, gdy przycisnęła niechcący moje zranione ramię. Dopiero teraz zobaczyłam, jak wyglądałam. Całe nogi były poobijane i posiniaczone, tak samo ręce. Na każdej części ciała widniał chociaż jeden ślad po ostatniej ucieczce.
- Przyniosłam ci śniadanie- dodała wyciągając zza drzwi tackę z posiłkiem.
Pięknie pachnące naleśniki z truskawkowym dżemem dodały mi apetytu, a zapach unoszący się nad nimi potęgował go. Ślinka mi ciekła na myśl, że zaraz ten apetyczny kąsek miał trafić do mojej buzi. Usiadłam ostrożnie na krańcu łóżka i tackę położyłam obok.
- Wiem, że to wina Justina- powiedziała ciepło rozsławiając firanki z okna.
Na początku nie zważyłam na te słowa, zbyt byłam głodna.
- Co?- odpowiedziałam zdezorientowana przełykając kolejny kawałek naleśnika.
- Mówię, że wiem, że to wina Justina, ale on myśli inaczeeeej- przeciągnęła ostatnie słowo tak, że zabrzmiało to jak krótka nuta.
- Jak inaczej? Co on myśli?- odwróciłam wzrok na kobietę, która poprawiała poduszki.
Nie wiedziałam, o co chodzi. To była jego wina. To przecież on mnie pocałował, a potem zniknął, a następnie to przez niego uciekłam, bo nie mogłam wytrzymać tych wszystkich wahań humorów i uczuć do mnie.
- On uważa, że to twoja wina, że już z tobą nie wytrzymuje- rzekła jakby nigdy nic. Usiadła obok mnie i objęła ramieniem.- Powiedział mi nawet, że najchętniej zostawiłby cię tu na pożarcie dzikom- te słowa mnie dobiły, a moje oczy zrobiły się wilgotne. Znów mnie zranił i znów go nie rozumiałam.
- To po co mnie ratował?!- krzyknęłam zdenerwowana. Nie mogłam już się opanować. Apetyt natychmiast ucichł, a ja nie miałam ochoty na nic.
- Nie chciał, abyś zginęła w taki sposób- uśmiechnęła się, ale mi nie było do śmiechu.

Odłożyłam tackę na kolana kobiety i pełna buzujących we mnie uczuć nienawiści ruszyłam w stronę salonu, gdzie na kanapie siedział Evan i Justin.

4 komentarze:

  1. Suuupeeer! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHANIE, JESTEŚ WIELKA, NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ CO BĘDZIE DALEJ ! <3
    DZIĘKUJE ŻE TAK CZĘSTO DODAJESZ ROZDZIAŁY :*
    KOCHAM CIĘ SIOSTRO ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspanialy ,cudowny ,juz chce kolejny! Ciagle mi mało i mało ale co poradzic ze twoje opowoadanie uzaleznia ?
    Do kolejnego ;*
    Jestes wspaniala

    OdpowiedzUsuń
  4. uhuhuhuh będzie się działo <3
    czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń