- Znów uciekasz?! Jesteś
tchórzem! Może to teraz ty się boisz!- krzyknęłam patrząc jak podąża w
niewiadomym kierunku.
Odwrócił się. Poparzył na
mnie swoim przeszywającym wzrokiem i powiedział pewnie:
- Ja się niczego nie boję.
Znów stąpał po liściach i
zostawił mnie całkiem samą. Osłupiałam. Z oczu poleciała mi słona łza. Pokonała
dystans między moim okiem a policzkiem i zatrzymała się na ustach. Wsiąknęła w
nie. Z żalu upadłam na kolana próbując zatrzymać potok smutku. Nie rozumiałam
go. Uciekł. Tylko dlaczego? Znowu. Po chwili znikł pomiędzy drzewami. Spojrzałam
w niebo. Poczułam na moim czole zimną kroplę. Byłam załamana. Otarłam kolana i
wyszłam z lasku. Na niebie zrobiło się ciemno. Bóg nie dawał mi pocieszenia.
Szłam w deszczu ocierając łzy, które zmieszały się z kroplami z góry. Moje
włosy ociekały wodą, a ubrania były całe mokre. Zostałam poniżona. Najgorsze
było to, że czułam, iż coś do niego czuję. Zatrzymałam się na środku ulicy i po
prostu się wyżyłam. Wykrzyczałam swój ból i żal. Spojrzałam w górę unosząc
ręce.
- Dlaczego Boże?!
Dlaczego?!- krzyczałam w niebogłosy.
Zaczęłam niemiłosiernie
płakać. Już nie wiedziałam czy po moim policzku spływają łzy, czy może krople
deszczu. Czułam się taka zagubiona. Przyśpieszonym krokiem ruszyłam w stronę
domu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w łóżku ze strasznym romansidłem w
dłoni. Wbiegłam do łazienki rzucając w kąt mokre ubrania. Wyjęłam z szafki, coś
co mogło mnie uspokoić. Trzymałam to w razie wypadku, gdy nie będę po prostu dawała
sobie rady. Żyletka znalazła się między moim kciukiem a palcem wskazującym.
Usiadłam na kafelkach opierając plecy o obłożoną zielonymi akcentami wannę. Wyciągnęłam
lewą dłoń i przejechałam ostrym narzędziem tuż obok kostki z wewnętrznej
stronie. Poczułam ogarniający mnie ból, a po chwili przyjemność. Krew sączyła
się z uszkodzonego miejsca. Spojrzałam w okno. Krople deszczu delikatnie
uderzały o szybę, jakby chciały się dostać do środka. Po woli uświadomiłam
sobie, że staję się taka jak on. Zaczęłam lubić każde cięcie, każdą kropelkę
lecącej krwi. Polubiłam strach i przerażenie. Teraz bałam się ja. Bałam się, że
będę taka jak on. Że tak to polubię, że będę chciała więcej, aż w końcu dojdzie
do czegoś, czego bałam się najbardziej – utraty bliskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz