Music

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 12. "Pierwsze cięcie"

- Znów uciekasz?! Jesteś tchórzem! Może to teraz ty się boisz!- krzyknęłam patrząc jak podąża w niewiadomym kierunku.
Odwrócił się. Poparzył na mnie swoim przeszywającym wzrokiem i powiedział pewnie:
- Ja się niczego nie boję.
Znów stąpał po liściach i zostawił mnie całkiem samą. Osłupiałam. Z oczu poleciała mi słona łza. Pokonała dystans między moim okiem a policzkiem i zatrzymała się na ustach. Wsiąknęła w nie. Z żalu upadłam na kolana próbując zatrzymać potok smutku. Nie rozumiałam go. Uciekł. Tylko dlaczego? Znowu. Po chwili znikł pomiędzy drzewami. Spojrzałam w niebo. Poczułam na moim czole zimną kroplę. Byłam załamana. Otarłam kolana i wyszłam z lasku. Na niebie zrobiło się ciemno. Bóg nie dawał mi pocieszenia. Szłam w deszczu ocierając łzy, które zmieszały się z kroplami z góry. Moje włosy ociekały wodą, a ubrania były całe mokre. Zostałam poniżona. Najgorsze było to, że czułam, iż coś do niego czuję. Zatrzymałam się na środku ulicy i po prostu się wyżyłam. Wykrzyczałam swój ból i żal. Spojrzałam w górę unosząc ręce.
- Dlaczego Boże?! Dlaczego?!- krzyczałam w niebogłosy.

Zaczęłam niemiłosiernie płakać. Już nie wiedziałam czy po moim policzku spływają łzy, czy może krople deszczu. Czułam się taka zagubiona. Przyśpieszonym krokiem ruszyłam w stronę domu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w łóżku ze strasznym romansidłem w dłoni. Wbiegłam do łazienki rzucając w kąt mokre ubrania. Wyjęłam z szafki, coś co mogło mnie uspokoić. Trzymałam to w razie wypadku, gdy nie będę po prostu dawała sobie rady. Żyletka znalazła się między moim kciukiem a palcem wskazującym. Usiadłam na kafelkach opierając plecy o obłożoną zielonymi akcentami wannę. Wyciągnęłam lewą dłoń i przejechałam ostrym narzędziem tuż obok kostki z wewnętrznej stronie. Poczułam ogarniający mnie ból, a po chwili przyjemność. Krew sączyła się z uszkodzonego miejsca. Spojrzałam w okno. Krople deszczu delikatnie uderzały o szybę, jakby chciały się dostać do środka. Po woli uświadomiłam sobie, że staję się taka jak on. Zaczęłam lubić każde cięcie, każdą kropelkę lecącej krwi. Polubiłam strach i przerażenie. Teraz bałam się ja. Bałam się, że będę taka jak on. Że tak to polubię, że będę chciała więcej, aż w końcu dojdzie do czegoś, czego bałam się najbardziej – utraty bliskich. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz