- To jaka jest prawda?- zapytała po chwili ciągle
intensywnie wpatrując się w moją osobę. Znała mnie i wiedziała, kiedy kłamię i
to była tym przypadku jej wada.
Zaczęłam nerwowo przegryzać dolną wargę, gdy wpadłam na
świetny pomysł.
- Więc, może trochę cię oszukałam. Tak naprawdę Justin
jest moim chłopakiem- przełknęłam ślinę na samą myśl o tym- i uciekliśmy razem,
bo jego rodzice nas nie akceptują- wydukałam próbując utrzymać poważną minę.
Sara uniosła dłonie do twarzy zaciskając je na ustach.
Nie wyglądała na szczęśliwą.
- Destiny, ty musisz o nim coś wiedzieć…- wyszeptała
wstając z łóżka. Podeszła do drewnianych drzwi i lekko je uchyliła zaglądając
za nimi, czy może czasami Justin tam nie jest. Przekręciła klucz znajdujący się
w otworku i głośno westchnęła patrząc w sufit.
Zaniepokoiła mnie jej mina. Podeszła do mnie delikatnie
kładąc stopy na drewnianej podłodze. Usiadła naprzeciwko mnie i oplotła moje dłonie
swoimi. Intensywnie patrzyła się w moje ślepia, a ja próbowałam coś wyczytać
coś z jej niebieskich oczu, od których odbijało się światło z nocnej lampki.
- Justin jest zabójcą- wyszeptała zaciskając moje dłonie.
Serce omal mi nie stanęło, a źrenice powiększyły się do maksymalnych rozmiarów,
gdy to zdanie wydobyło się z jej ust. Nie miałam pojęcia, skąd ona znała tą
tajemnicę chłopaka. Przecież go nie znała. A może jednak?

- Wiem- odpowiedziałam ciężko zaciskając usta w cienką
linię.
- Jest niebezpieczny. Destiny, on zabija- chwyciła mnie
dłońmi na przedramienia oplatając wokół nich palce.
- Wiem- powtórzyłam.
- Może zabić i ciebie- powiedziała dobitnie wpatrując się
w moje oczy.
- Nie zabije- wyszeptałam zamykając powieki.
- Nie możesz być tego taka pewna.
- Owszem, mogę- mój wzrok wrócił na nią. Byłam pewna tej
odpowiedzi. Justin zabijał, ale nie mnie. Mnie chciał chronić, przynajmniej tak
mi się wydawało…
- Ale skąd ty to wiesz?- przypomniałam sobie, że było to
trochę nie dorzeczne, że znała taki sekret.
- Słyszałam o nim, jak cię odwiedziłam, wtedy gdy mnie
wyprosiłaś- odpowiedziała. Jej palce zwolniły uścisk, a dłonie wróciły na
łóżko.
Odetchnęłam głęboko. Tempo mojego serca stało się znów
bezpieczne dla mojego zdrowia.
- To nieprawda, że jego rodzice was nie akceptują,
racja?- uniosła brwi.
- Tak.
- Uciekacie?- spytała poważnie.
- Jechaliśmy do przyjaciela Justina, ale ja zmieniłam
drogę, bo musiałam się z tobą zobaczyć- wytłumaczyłam wszystko na jednym
oddechu.
- Obiecaj mi coś- wyszeptała podając mi mały palec u
prawej dłoni.
- Co?
- Że nie staniesz się taka jak on- powiedziała błagalnym
głosem.
- Nie mogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz