- Co?!- krzyknąłem oburzony.
On chciał poznać Destiny! Co on chciał od niej?! Nie
mogłem na to pozwolić.
- Chcę ją poznać, Justin- powtórzył poważnie.
Spojrzałem na tłum spoconych ludzi, którzy tańczyli w
rytm muzyki. Mój wzrok przykuła pewna ciemnowłosa dziewczyna, która rozglądała
się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukała. Rozpoznałem jej ubranie, jej oczy
,mimo że nie były za bardzo widoczne. To była Destiny.
„O nie”- pomyślałem przerażony. „Co ona tu robi?! Jak ona
się wydostała z łazienki?!”
Spojrzała na mnie z wielkimi oczami. Widziałem strach i
zdziwienie oraz zdezorientowanie. Nie mogłem uwierzyć, że ona tu jest. Ze
stresem w każdym ruchu spojrzałem na Raymund’a. Był nieco zdezorientowany, a ja
tym bardziej. Bałem się, że ją zobaczy i wtedy nie będzie wyjścia i ją pozna.
Odwróciłem wzrok na miejsce, gdzie Dest wcześniej stała. Zniknęła, rozpłynęła
się w powietrzu. Odetchnąłem z ulgą, chociaż zacząłem się martwić, czy może nie
wpakuje się w kolejne tarapaty.
***************************Perspektywa
Destiny******************
Stałam jak osłupiała, gdy zobaczyłam Justina na piętrze z
jakimiś potężnymi mężczyznami w garniakach. Obok chłopaka zauważyłam jeszcze
jedną sylwetkę, jednak nie mogłam jej rozpoznać. Twarzy nie widziałam przez
panujący tam półmrok. Wpatrywałam się w dziwną minę Justina, jakby się
zdenerwował. Nagle jego wzrok zatrzymał się na mnie. Serce podskoczyło mi do
gardła, a puls przyśpieszył. Zrobił wielkie oczy i wręcz szczęka mu opadła.
Wyczytałam z jego ślepi niepokój i że nie powinno mnie tu być. Gdy się odwrócił
w stronę siedzącego obok niego mężczyzny, ja natychmiast cofnęłam się na
korytarz. Oparłam się plecami o różową ścianę, od której odbijało się światło wiszących
na niej lampek.
- To mam przechlapane…- powiedziałam sama do siebie
głęboko wzdychając.
Przeciągnęłam dłonią po włosach ogarniając je do tyłu. Odwróciłam
głowę w bok, kiedy zauważyłam, że tylnie drzwi się otwierają. Zobaczyłam w nich
tego samego mężczyznę, którego uderzyłam w czułe miejsce. Jego oczy kipiały
wściekłością.
„Jeszcze to?! Serio?”- skierowałam moją ironiczną myśl do
Boga.
Usłyszałam jego ciężki oddech. Zerwałam się i zaczęłam
biec w stronę tańczącego tłumu. Omijałam spoconych ludzi próbując zgubić gdzieś
goniącego za mną mężczyzny. Przebijałam się w duszy modląc się tylko o jakąś
pomoc, na przykład pomoc Justina. Skierowałam wzrok w górę.
**************************Perspektywa
Justina**********************
- To, co przywieziesz mi ją?- zapytał Raymund. Wiedziałem,
że nienawidzi, gdy mu się odmawia, ale nie mogłem pozwolić na to by ją poznał.
„Nie muszę” – pomyślałem drapiąc się po karku.
- Ona nie jest na to gotowa- wydukałem.
Miałem nadzieję, że uwierzy mi, lecz on prychnął i zaczął
się śmiać.
- Nie obchodzi mnie to- spoważniał.- Jeśli jej jutro tu
nie będzie, to możesz już się z nią pożegnać. Moi ludzie ją znajdą- zagroził.
Gulka na moim gardle ruszała się w górę i dół. Byłem
między młotem a kowadłem, praktycznie nie miałem wyjścia. Musiałem coś zrobić,
aby nie trafiła w jego brudne łapska, ale nie wiedziałem co.
- Szefie, na dole coś się dzieje – odezwał się mięśniak
wpatrując się w dół, gdzie bawili się ludzie.
Raymund wstał z miejsca i podszedł do barierki. Zrobiłem
to samo. Zaniepokoił mnie fakt, że zauważyłem tam uciekającą przed jakimś
facetem Destiny.
-Czy ona zawsze musi się w coś wpakować?!- szepnąłem pod
nosem opierając się dłońmi o barierkę. Całkiem zapomniałem, że Raymund stał
koło mnie.
- Kto musi się w coś wpakować?- chyba mnie usłyszał. –
Destiny?- domyślił się.
Było po mnie, a raczej po niej. On nie darowałby sobie
takiej zdobyczy, szczególnie, że zabiła jego drugiego, najlepszego gościa. Wiedziałem,
co się z nią stanie – albo będzie dla niego zabijać, albo sama zostanie zabita.
Super super i jeszcze raz super!!!!!!
OdpowiedzUsuńSwietny jak zawsze ;dd
OdpowiedzUsuńKurcze jak mogłas przerwac w takim komencie ?
DODAWAJ SZYBKO BO UMIERAM TUTAJ !!!
KOCHAMKOCHAMKOCHAM <3