Nie rozumiałam jego zachowania. Ten
pocałunek był wręcz idealny. Bardzo się zdziwiłam, kiedy zaczął się do mnie
przybliżać, ale nie wiem dlaczego, spodobało mi się to. Moje usta pragnęły
dotknąć jego warg. Czułam się niesamowicie. Z jednej strony byłam zaskoczona, a
z drugiej chciałam, aby ta chwila trwała. Ale kiedy usłyszałam pukanie, on się
natychmiast zerwał zostawiając mnie samą. Już nie czułam bijącego ciepła od
niego. Do pokoju weszła Louise, a on jakby nigdy nic wyszedł. Zmieniłam swoją
pozycję siadając na łóżku po turecku, a kobieta podeszła do mnie trzymając coś
w dłoniach.
- Pokłóciliście się?- zapytała spoglądając
na drzwi, jakby szukała śladów wychodzącego Justina.
- Nie- odpowiedziałam z bólem w sercu.
„Znów wyszedł. Zostawił mnie samą. Ale
dlaczego? Co ja mu takiego zrobiłam? Przecież to on mnie pocałował. Czasami
wydaje mi się, że nie powinno mnie tu być”
- To dobrze- uśmiechnęła się delikatnie-
a co mu się stało? Wyszedł wkurzony.
- Wiesz, ci mężczyźni. Powiesz jedno
słowo za dużo i już się obrażają- to była jedyna rzecz, która wpadła mi do
głowy. Moje słowa rozśmieszyły ją, bo zachichotała pod nosem.
- Też mam tak czasami z Evan’em. No
ale nie po to tu przyszłam. Muszę ci coś pokazać- oznajmiła wstając z łóżka i
wyciągając dłoń w moim kierunku. Złapałam za nią i obie wyszłyśmy z pokoju
kierując się do dużych drewnianych drzwi. Byłam pełna ekscytacji. Kobieta
nacisnęła klamkę i delikatnie popchnęła powłokę ku środkowi. Ona się otworzyła,
a moim oczom ukazała się wypełniona ubraniami garderoba Louise. Moje oczy same
otworzyły się ze zdumienia, a stopy powędrowały ku wnętrzu pokoju. Stanęłam na
środku i obracałam się wokół własnej osi oglądając różne półki i wieszaki obwieszone
cudnymi materiałami.
- I jak?- zapytała się ze śmiechem oglądając
moją reakcję.
- To wszystko twoje?- mój wzrok ustał
na chwilę na niej.
- Tak, a ty możesz trochę sobie z tego
wybrać- jej odpowiedź, a raczej ostatnie słowa bardzo mnie zdziwiły, ale i jak
ucieszyły.
- Serio?
- Serio- potwierdziła.
Natychmiast przytuliłam się do niej
ciesząc się, że w końcu założę sobie coś, w czym będę się czuła znakomicie i co
mi podpasuje. Nigdy bym nie pomyślała, że kobieta taka jak Lousie będzie miała
tak wypełnioną i świeżą garderobę.
- No wybieraj – pokazała scenicznie
ręką na ręcznie robioną szafę.
Zaczęłam przeglądać ubrania z wielkim
zaciekawieniem. Prawie wszystkie były w moim guście, co znacznie utrudniało mój
wybór. Jedna sukienka wpadła mi oko. Górę miała jeansową, a dół z koronkowego
materiału. Była skromna, ale i stylowa. Wzięłam do dłoni wieszak z nią i
przypatrywałam się całości. http://www.faslook.pl/collection/ggg-15/
- Jest śliczna- usłyszałam za mną
łagodny głos Louise.
- Bardzo.
- Dostałam ją od mojej mamy na moje
osiemnaste urodziny- oznajmiła, jaby mówiła sama do siebie.
- Um przepraszam, już ją odkładam-
powiedziałam lekko zakłopotana. Chciałam już odwiesić ubranie, kiedy kobieta
chwyciła moją dłoń.
- Nie, zostaw sobie. Mi się i tak już
jest niepotrzebna. Przymierz ją- rozpromieniła się.
Uśmiechnęłam się w głębi duszy, bo
bardzo mi się podobała ta sukienka, ale trochę zrobiło mi się smutno, ponieważ
przypomniałam sobie o mojej mamie. Też szyła mi ubrania i kochała bardzo mocno,
jednak umarła, a raczej zginęła. Louise wyszła dając mi chwilę na przebranie.
Zdjęłam swoje ubrania i założyłam sukienkę. Leżała idealnie.
Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi.
Kobieta uśmiechnęła się, gdy zobaczyła mnie stojącą i oglądającą samą siebie w
nowym stroju. Zaczęła mnie okrążać.
- Ślicznie wyglądasz- uśmiechnęła się
od ucha do ucha.
- Dzięki. Jesteś pewna, że mogę ją
wziąć?- zapytałam.
- Jasne, ale radzę ci się przebrać, bo
zaraz obiad.
Rozdział super <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :*
xoxo
dalej super opowiadanie<3
OdpowiedzUsuń