Music

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 37. "W głąb lasu..."

Siedziałam naprzeciwko Louise oraz Evan’a, a koło mnie swoją pupę na drewnianym obitym skórą krześle usadowił Justin. Nie odzywałam się do niego po tamtym zdarzeniu. Jedliśmy właśnie duszonego indyka w sosie pomarańczowym. Para unosząca się nad daniem rozprzestrzeniła się po całym pomieszczeniu wypełniając je pięknym zapachem. Co chwila czułam na sobie palący wzrok chłopaka na moim ciele.
- Louise, to jest pyszne- nabierałam ze smakiem kolejny kawałek za kawałkiem.
- Dziękuję, to moje danie popisowe- uśmiechnęła się serdecznie.
Nagle poczułam kopnięcie w krzesło. Mój wzrok wylądował na Justinie. Jego zawadiacki uśmiech wywołał u mnie rozłoszczenie. Na początku mnie całuje i to nawet nieźle, a potem zostawia samą, jakby nigdy nic. Nie mogłam na to pozwolić, a szczególnie mu. Moja dłoń zacisnęła się wokół srebrnego widelca i oddałam kopnięcie Justina w jego krzesło. Próbowałam zachowywać się normalnie, aby Evan i Louise się nie zorientowali, co się dzieje pod stołem. Wiszący obrus z koronkowymi zakończeniami dosięgał do moich kolan. Nagle znów poczułam wibracje z siedzenia. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mu prosto w te piękne karmelowe oczy świecące zabawieniem. Zmierzyłam Justina zabójczym wzrokiem. W środku mnie się gotowało. On nie rozumiał, że źle zrobił, albo po prostu nie chciał zrozumieć. Mój wzrok powędrował na zdezorientowanych Evana i Louise. Patrzyli na nas z pewnym odstępem, co chwila spoglądając na siebie z pytaniem. Gdy poczułam znów kopnięcie, nie wytrzymałam.
- Daj mi spokój! Jesteś niedojrzałym debilem, który tylko wykorzystuje moje uczucia!- wykrzyczałam na cały dom kierując się w stronę Justina. Wstałam z krzesła na równe nogi i wytarłam usta zieloną serwetką zwracając uwagę na kąciki ust. Spojrzałam na chłopaka. Opierał się na łokciu wysłuchując z „uwagą” moją wypowiedz całkowicie ją olewając.
- Uważaj na słowa! Ty nic nie rozumiesz! Myślisz, że ja czasami nie mam ochoty cię zabić?! Denerwujesz mnie!- odpowiedział unosząc ton również stając.
Louise i Evan  byli zszokowani całą tą sytuacją. Kobieta próbowała nas uspokoić dołączając się do niemiłej konwersacji.
- Ohoho! Kto tu kogo denerwuje?! To mnie zabij! Mam już dosyć ciebie i dosyć tego wszystkiego! Jesteś potworem!- w ostatnim słowie poczułam ukucie w sercu. To wyrażenie wywołało u mnie niesamowite przygnębienie, ale nie tylko moje zdania były tak okrutne. To że chciał mnie zabić, to mnie przeraziło i osłabiło najmniejsze nadzieje, które miałam dotyczące jego.
- Dziękuję Louise za tą kolację, była pyszna- powiedziałam ze łzami w oczach. Zabrałam ze sobą jedną serwetkę i wycierałam ją spływające po moim policzku słone krople. Czułam się taka pusta, nic nieznacząca.
- Jesteś dupkiem!- dodałam wręcz uciekając do pokoju, który użyczyła nam kobieta.
Stanęłam przed oknem i nie wiedziałam, co mam robić. Ból, który czułam, on ogarniał mnie całą. Domyślałam się, że pewnie wpadnie tu Lou, aby mnie pocieszyć, ale ja tego nie chciałam. W takim momencie znów tęskniłam za Sarą. Ona wiedziałaby, co zrobić w tej sytuacji i pomogłaby mi. Postanowiłam, że zaryzykuję. Odsunęłam zręcznym ruchem wiszącą firankę z okna i otworzyłam je na rozcież. Lekko się przestraszyłam, gdy zobaczyłam wielkiego pająka zwisającego z drugiej strony framugi okna. Zacisnęłam zęby i zebrałam całe siły, aby uciec. Oparłam się dwoma dłońmi o szyby i odepchnęłam się, aby wyjść, a raczej wyskoczyć. Wylądowałam jak kot, na czterech „łapach” na ściółce leśnej z tyłu domu. Spojrzałam w ciemne niebo, które straszyło. Las wydawał się całkowicie inny niż za dnia. Przypominał różne scenki z horrorów, kiedy to główni bohaterowie uciekają przed jakimś psychopatą. Miałam nadzieję, że ze mną tak nie będzie. Moja ulubiona postać z kryminałów, które kochałam czytać, na pewno wiedziałaby, co ma zrobić i gdzie uciec, a nie jak ja. Wtedy myślałam tylko o tym, aby znaleźć się jak najdalej od Justina i tej jego chorej zmiany humorów i uczuć. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem i zaczęłam biec w głąb lasu…
_________________________________________________________
No to w końcu WAKACJE!!! Cieszycie się, bo ja baaardzo! 
Tak sobie ostatnio myślałam, bo wchodzi Was tu nawet sporo, co widać po wyświetleniach, a mam mało komentarzy. Zależy mi na nich, bo dzięki temu wiem, co myślicie o moim opowiadaniu. Mam nadzieję, ze wam się podoba i będę się starać, żeby tak było. 
Macie jakieś plany na WAKACJE?! 

A co do Destiny i Justina. Jak myślicie on ją dogoni, czy może coś się stanie w lesie, co całkowicie zmieni jeszcze bardziej jej życie?
Dowiecie się tego w następnych rozdziałach w najbliższych dniaach. ^^



8 komentarzy:

  1. Super rozdział. Ciekawa jestem co się wydarzy dalej...

    OdpowiedzUsuń
  2. no serio? Boga w sercu nie masz żeby przerywać w takim momencie?! czekam na nn. Świetny blog :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu !! Chce juz kolejny , jak ja mam normalne funkcjonowac bez rozdzialu ? TAK , JESTEM UZALEZNIONA OD TEGO OPOWIADANIA !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na nn
    Rozdział świetny jak zawsze! :*
    Wydaje mi się że Justin będzie szukał Destiny ale i tak coś się w lesie stanie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. JEST ŚWIETNE! PISZ NASTĘPNY ROZDZIAŁ! ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. opowiadanie- mega ! pisz dalej !! <3
    a tak apropo kiedy kolejny rozdział ??

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne, pisz jak najwięcej rozdziałów. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. JESTEŚ CUDOWNA <3 KOCHAM CIĘ ZA TO OPOWIADANIE !!

    OdpowiedzUsuń